sobota, 26 lipca 2014

ROZDZIAŁ X - Dissensio

Ha. Ha! HA!
Ja naprawdę mam niesamowite tempo, ale wreszcie udało mi się napisać ten rozdział. Nieco nudnawy, krótszy od poprzednich o 2-3 strony, ale na koniec historia w miarę ciekawa. Żywię taką nadzieję. Muszę go wstawić w stanie takim (w razie znalezienia jakiś błędów proszę mi to wytknąć), jakim jest, albowiem o godzinie 5 nad ranem (!) wyjeżdżam pociągiem hen w pii....!... daleko. Yaku, czekaj na mnie grzecznie.
Wena doskwiera mi na wiele różnych sposobów, więc bardziej ostatnimi czasy oddawałam się rysowaniu niż pisaniu i oto mamy efekt. Miałam pomysł, by przetłumaczyć całość na angielski (w ten sposób, nie oszukujmy się, czytelników będzie więcej) albo zrobić mangę, co jednak byłoby nie lada wyzwaniem dla moich skilli, cierpliwości i nerwów.
No i leń ze mnie.

手の中りんごが君の想いを食べたいよ
te no naka ringo ga kimi no omoi o tabetai yo


========


 Kuuhaku pierwszy otrząsnął się z odrętwienia.
- Jaja sobie ze mnie robisz, ryży gnojku? - warknął. Jednakże czuć było, że nuta pewności siebie w jego głosie była nader wymuszona. - Myślisz, że jak wygrzebiesz z dna mojej głowy imię matki, to wtedy możesz...
- Przedstawiłem się jako Pan Fałszu, nie mogę temu zaprzeczyć, lecz w tak ważnej kwestii bym nie kłamał. - Mefistofeles wydał się nieco urażony.
Łańcuchy białowłosego z charakterystycznym dla siebie metalicznym łomotem upadły na podłogę, gdy ten w bezsilności zwiesił swe silne ramiona. Elda również poczuła, jak jej kolana stają się miękkie, a ciężar ciała staje się dla nich nadmierny. Przysiadła na schodach.
- Żeby w taki sposób... się dowiedzieć... - dziewczynie zabrakło sił które pozwoliłyby jej podnieść wzrok. Rudowłosy Książę ostentacyjnie włamał się do ich głów i zanim się spostrzegli, wyciągnął na wierz tak ważną informację. Silencio mówił o jakieś wiadomości, którą zostawiono na dnie ich świadomości, nie o więzach rodzinnych. Ale skoro jej domniemany brat (słowo to w stosunku do Kuu napełniło ją obrzydzeniem) jest diabłem, musiało to oznaczać, że i ona nie jest czystej krwi anielicą. Nieczęsto myślała o rodzicach, jednak teraz była zaskoczona faktem, iż mogli być jedną z tych „wyzwolonych par Helliady”: związkiem z dwóch całkiem przeciwnych gatunków. Mimowolnie nasunęło jej się na myśl, że w takim wypadku zostanie dziewczyną Shiro nie byłoby złym pomysłem.
- Więc ta... - Kuuhaku, czy też Elyah, drżącą ręką wskazał na Eldę, ale nie śmiał jej już nazwać w sposób, w jaki zwykł to robić – ta dziewczyna jest moją siostrą?
- Mogliście się dowiedzieć później, jednakże chciałem koniecznie zobaczyć wasze miny. - zachichotał Mefisto. Widać było wyraźnie, iż obserwacja reakcji białowłosego rodzeństwa sprawia mu niezmierną radość. Rzucił okiem na Shiro, jakby oczekując, że ten podzieli jego fascynację. Jednak chłodne oczy blondyna wyrażały jedynie niczym nie zmąconą powagę.
- To było zbyt bezpośrednie, Mefistofelesie. - rzekł. - Obawiam się, że samotność odebrała ci poczucie taktu.
- Mój siostrzeniec jak zwykle opanowany! - rudzielec wciąż był rozradowany.
- Owszem, władza nad emocjami jest moją specjalnością. Nie jestem pewny co do tej dwójki. - spojrzenie blondyna objęło Kuuhaku i Eldę. On stał, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w swoje stopy, ona siedziała na stopniu schodów, twarz kryjąc w drżących dłoniach. Shiro zaczął się wspinać w jej stronę. - Zapewne to nie była ta informacja, której szukamy, a ty już taką bzdurą namieszałeś im w głowach, Mefistofelesie. To nie było rozważne.
Był już dostatecznie blisko, by objąć anielicę. Sam nie darzył swojej siostry przesadną sympatią, jednak relacja między Eldą a Kuu była jeszcze bardziej niezdrowa, chociaż sam nie wiedział, dlaczego tak się stało. Mógł tylko wyobrażać sobie jaki szok mogła przeżywać dziewczyna, wiedząc, że jedynym członkiem jej własnej rodziny i jej bratem jest diabeł, do którego żywi czystą nienawiść.
Shiro usiadł obok niej i już miał poczuć jej ciepło na swym ciele, lecz dokładnie w tej chwili anielica powstała. Skrzydła jej były nieco uniesione, jakby w bojowym nastawieniu, ale twarz pozostawała kamienna.
- To nic nie zmienia. - rzuciła twardym tonem. Kuuhaku nadal nie mógł spojrzeć w jej stronę. - Żyjemy od ponad stu lat w nieświadomości. Nawet kiedy się poznaliśmy kilka dziesięcioleci temu, kiedy pierwszy raz skoczyliśmy sobie do gardeł, to nie znaliśmy prawdy. Mimo tego, zawsze byliśmy rodzeństwem, czy nam się to podoba czy nie. To nasze spojrzenie na świat się zmieniło, nie rzeczywistość. - postąpiła kilka kroków w dół schodów. - W ten sposób wyczerpujemy temat.
- Cudownie. Też nie chcę o tym gadać. - burknął Kuuhaku. Jego łańcuchy zniknęły, ale nie podniósł głowy. - Chcę tylko zobaczyć tę cholerną wiadomość i wrócić do normalnego życia. Więc zrób coś pożytecznego, ryży gnojku, a zaraz później już nas nie będzie.
Mefisto uśmiechnął się tajemniczo i jednym susem znalazł się przy fortepianie. Jego długie, chude palce płynnie zatańczyły na klawiszach z kości słoniowej, a od delikatnej muzyki wszystkim zakręciło się w głowach. Elda znów musiała szukać oparcia na jednym ze schodków, a Kuu i Shiro wsparli się o najbliżej stojące meble. Melodia rozbrzmiała tak nagle, tak nieoczekiwanie...
- Chcecie się dowiedzieć? - zapytał rudzielec, tłumiąc śmiech. Utwór przezeń grany przeszedł od klasycznej kompozycji w ciepły jazz. Jego zielone oczy z zadowoleniem podziwiały trójkę „gości”, którzy zaczęli doznawać dość solidnych zawrotów głowy. To tylko go zachęciło do dalszej gry. - Więc zapewne nie będziecie mieli nic przeciwko temu, co zaraz...
Fałszywy ton. Muzyka mieszająca w błędniku ustała, kiedy Mefistofeles, prawie przerażony, odskoczył od fortepianu. Pomylił się? Jakim cudem? Był tak wprawny w grze, iż mógłby bezbłędnie wyczarować dowolną melodię na jakimkolwiek instrumencie, nawet przez sen. Możliwość, że osunął mu się palec była zerowa. A może nie była to jego wina, tylko...?
- Dobra, ryży gnojku. - zanim Książę zdążył pomyśleć, silna dłoń Kuuhaku złapała go za fraki i uniosła do góry na całe pół metra. - Nie wiem, w co ty się bawisz, ale lepiej to wytłumacz! - syknął białowłosy diabeł, wściekły jak rozjuszona osa. - W innym wypadku wybierzesz sobie jeden z dwóch sposobów na śmierć, które dla ciebie wykombinowałem. Pewnie już sam dobrze wiesz, co mam na myśli.
- Wybieram sposób numer trzy! - rudzielec zachichotał nerwowo, starając się jakoś wyswobodzić z uścisku, jednak ten pozostawał żelazny.
- O ty zboczony knypku... - mimo złości, Kuu wyszczerzył się szaleńczo. Jednym pomysłem było zgniecenie rudego łańcuchami, drugim zaszlachtowanie go gołymi rękoma. „Sposób numer trzy” jedynie ledwo zamajaczył na skraju jego świadomości, ale rudy wyhaczył tą ideę bez problemu. Skubany...
- Jednakże wolałbym uwolnienie mojej osoby. - ciągnął dalej Mefisto. - Wtedy będę mógł odpowiedzieć na pytanie, gdyż, jak się domyślasz, ta pozycja nie jest zbyt przyjemna.
Nie myśląc o „przyjemnych pozycjach”, Kuuhaku rzucił rudzielcem prosto na schody, tak jakby ten nie ważył więcej od torebki herbaty. Białowłosy nigdy nie uznawał hierarchii, nawet wśród diabłów, toteż nie miał zamiaru okazywać szacunku komuś, kto bezceremonialnie włamał się do jego umysłu, nawet jeśli napastnik był jako takim księciem. Z drugiej strony bawiło go nieco przerażone spojrzenie Tsukiego, którego zaskoczył taki sposób traktowania jego wuja.
- To gadaj, ryży gnoju, co masz do powiedzenia.
Mefistofeles z lekkim trudem wstał na nogi. Siła tego przystojniaka z długimi włosami imponowała mu, lecz jeśli tak dalej pójdzie, będzie musiał coś zrobić z tą niesubordynacją. Coś bardzo nieprzyjemnego.
- Więc tak: muzyka miała ułatwić mi dostęp do utajnionej części waszych umysłów, bo tam znajduje się to, czym tak się interesujecie. Jednakże – westchnął głęboko, wręcz teatralnie – jesteście tak niezgrani ze sobą, że dotarcie do tamtego miejsca jest niemożliwe.
- Co to znaczy: niezgrani? - nieśmiało odezwała się Elda. Ale znała już odpowiedź.
- Jak długo będziecie w niezgodzie, droga anielska panienko, tak długo dostęp do tego obszaru pozostanie niedostępny. - Mefisto rozłożył ramiona, nadal nieco dramatyzując swoją gestykulację. - Bardzo mi przykro, ale ja tworzę jedynie iluzje, nie cuda.
Zapadła cisza, wypełniona zdziwieniem i rezygnacją. Pogodzić Eldę i Kuuhaku? Tak nagle? Oboje wiedzieli, że nie nastąpi to teraz, a także prawdopodobnie nigdy później. Żadne z nich też nie miało na to najmniejszej ochoty.
- Nic tu po nas. - burknął Kuu. Nie oczekując na zezwolenie czy protest, obrócił się na pięcie i zwrócił w stronę wyjścia. Jednakże, zanim Elda zdążyła się ruszyć, zanim Shiro zdążył objąć dziewczynę w prawie obronnym geście, nastała całkowita ciemność. Ciemność gęsta, kleista, prawie namacalna. Nie było wiadomym, czy to działo się naprawdę, czy po prostu odebrano im zmysł wzroku: przed oczyma mieli tylko głęboką czerń.
- Myślicie, że zaglądanie do waszych zawszonych umysłów jest dla mnie jakąś przyjemnością?! Że lubię to robić?! Nie! - głos Mefistofelesa zabrzmiał we wnętrzu głowy każdego z nich, straszny, maniakalny, zwielokrotniony. Demoniczny. - Wasze durne, ograniczone myśli same pchają się przed moje oczy! Widzę je wszędzie, ciągle! U każdego!
Anielica spróbowała się ruszyć, jednakże w tej samej chwili stwierdziła, iż nie czuje żadnej z kończyn. Czy one w ogóle istniały? Może była już duchem? Jednak teoretyczny brak ciała nie odebrał jej słuchu.
- Nawet nie wiecie... Nie macie pojęcia... Jak wielkie to brzemię, jak bolesne... Oddałem wam przysługę, a wy chcecie odejść bez zapłaty? Otóż zapłacicie...
- Współczuję, ale nie mamy ochoty ani czasu na te gierki, ryży gnoju. - usłyszała gdzieś pełen dezaprobaty głos Kuuhaku.
- Mówiłem, że przychodzenie tutaj to zły pomysł. - gdzieś obok niej musiał stać Shiro. - Lecz, niestety, uparliście się jak para osłów.
- Chwila moment! - spróbowała odezwać się sama. - To będzie nieco głupie, Mefisto, jeśli zrobisz coś swojemu siostrzeńcowi, jego - przełknęła ślinę, lub przynajmniej zdawało jej się, że tak zrobiła – przyjaciółce i jej rodzonemu bratu? Nikt się nie wkurzy o to?
- Błędnie odczytaliście moje intencje. - zachichotał Mefistofeles. - Nic okropnego wam się nie przydarzy, o ile grzecznie i pokornie będziecie mi służyć!
- O, ludzie... - jęknęła Elda. - Shiro, przypomina ci coś takie zachowanie?
- Nie chcę o tym teraz mówić. - usłyszała zniesmaczony ton blondyna. - Raczej radziłbym się zastanowić, jak wybrnąć z tej sytuacji.
- Moglibyśmy atakować na oślep – rzucił Kuuhaku obojętnie – ale za cholerę nie wiem, gdzie ryży gnojek stoi.
- Fakt, to utrudnia zadanie, ale nie uniemożliwia go.
- Mówisz, Tsuki? To jaki jest pla...?
- MILCZEĆ! - ryknął poirytowany Mefisto. Ciemność jakby zadrżała. – NIGDZIE SIĘ STĄD NIE RUSZYCIE!
- Zluzuj portki, ryży! - zaśmiał się Kuu, ale po chwili dodał. - Ale nie w TYM sensie...
- Więc chcecie go zaatakować, chłopaki? - Elda wreszcie dołączyła do rozmowy, zaskoczona i zarazem przerażona spokojem, z którym dwójka diabłów omawiała sposób swojego działania, i to tuż pod nosem oprawcy. Czuła się zdezorientowana. - Przecież my nie mamy... nie mamy ciał!
- To tylko iluzja, Eldo. Jeśli sobie uświadomisz ten fakt, będziesz wolna.
Uspokoiła się. W tej chwili głos Shiro, który łagodnie rozbrzmiał w jej uchu, był wszystkim, co chciała słyszeć; sprawiał, że drżała. A to oznaczało, że jej ciało nie zniknęło, że ciągle w nim jest! Nawet poczuła zimną kolbę muszkietu w pod dotykiem swoich chudych palców.
- Dobra, chłopaki. - uśmiechnęła się do siebie. - Pozwólcie, że ja się tym zajmę!
Nie wiedziała gdzie. Nie miało to zresztą znaczenia. Zignorowała dźwięk skrzypiec, który nagle włamał się do jej umysłu, chcąc nim zapanować. Strzeliła.
Z jakiegoś powodu wiedziała, że tak będzie. Wystrzał zalśnił błękitem, mocniej niż zazwyczaj. Zdarzyło jej się to po raz drugi, ale tym razem nie była zaskoczona. Będzie musiała się dowiedzieć, czemu tak się dzieje. Ale nie teraz. W tej chwili może dziać się, co tylko zechce.
Ciemność zadrżała od uderzenia. Ale w co ładunek uderzył, ciężko było zgadnąć. Muzyka utraciła swoje brzmienie, a błękit objął wszystko i nic. Nagle ogarnęła ich oślepiająca jasność. Elda zaczęła się martwić, że jej anielska moc, tajemniczo nader wielka, skrzywdzi innych. Lecz tak się nie stało.
Światło wróciło do natężenia, jakie dają kryształowe żyrandole. Jeden taki zwisał z równie ozdobnego sufitu. Elda nieco zachwiała się na nogach. Znajdowała się w dość przepastnej, ładnej sypialni, wystrojem przypominającej komnatę Mefista, w której dopiero co byli, jednak na pewno nie było to to samo pomieszczenie. Nie stała tutaj taka armia instrumentów, zwyczajnie by się nie zmieściła. Fortepian i tak zajmował prawie ćwierć powierzchni pokoju, a całą resztę meble, sztalugi i blejtramy, łoże oraz standardowe meble, jakie można znaleźć w każdej sypialni.
Ulgą dla dziewczyny był widok Kuuhaku i Shiro, nieco osłabionych, jednak nadal żywych, chociaż strzał musiał ich zwalić z nóg. Za to na łóżku leżał prawdopodobnie nieprzytomny Mefistofeles.
- To było interesujące, Eldo. - pochwalił blondyn, usiłując wstać. Musiało kręcić mu się w głowie.
- Tak, bardzo. Niech tego już więcej nie robi! - warknął Kuu. - Przynajmniej ryży „odleciał”... I w ogóle, co to za miejsce?
- Elda zniszczyła barierę Mefistofelesa. - stwierdził śniadoskóry. - Więc nie jesteśmy już pod jego wpływem.
- Oh... ś-świetnie... - jęknęła anielica. - I co teraz robimy?
- Proponuję – Shiro niepewnie spojrzał na bezwładne ciało swojego wuja – wiać.

Pospiesznie otwarty portal pozwolił im zniknąć z „miejsca zbrodni” i znaleźć się pod bramą pałacu Tsukich. Nie był to jednak zbyt dobry pomysł, bo przewalał się tam tłum diabłów handlarzy i kupców tak gęsty, że omal nie zmiażdżył pod swym naporem dwójki diabłów i anielicy, jednak ta była w jakiś sposób przez nich chroniona. Teraz dopiero sobie uświadomiła, że przez cały ten czas zwiedzała tę ogromną posiadłość od środka, ale nigdy nie widziała jej z zewnątrz. Gdy tylko się rozejrzała, odczuła lekkie zawroty głowy, podobne do tych, które wywoływała muzyka Mefistofelesa. Dotarło też do niej, czym tak naprawdę jej Piekło, a o jego formie słyszała tylko w plotkach.
Więc, gwoli wyjaśnienia, Czeluść, Otchłań czy po prostu właśnie Piekło było niczym innym niż kompleksem setek jaskiń ciągnących się w nieskończoność w bliżej nieokreślonych podziemiach. Wrażenie robiły rozmiary tych jaskiń, wysokie i szerokie na dziesiątki kilometrów. To wystarczająca ilość miejsca by pomieścić dzielnicę, posiadłości, a nawet całe miasta.
Pałac znajdował się w jednej z tych średniej wielkości grot. Nie potrzebował nadmiernej ilości miejsca. Brama i zdobiony front pałacu zostały wyryte w litej skale, a cała jego reszta, ogrom komnat, korytarzy i sal: w jej głębi. Do wejścia prowadził długi na kilometry i szeroki na metrów setki most z solidnego, czarnego kamienia. Elda niepewnie spojrzała za barierkę. Pod nimi wiła się rzeka bulgocącej magmy.
- Jak wylecisz, to nie będę cię łapał. - usłyszała Kuuhaku tuż nad swoją głową.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Shiro, dlaczego nie przeniosłeś nas od razu do środka?
- Wybacz. - zmieszał się blondyn stojący zaraz obok niej. - Nieco spanikowałem.
- No, no! Ultra-spokojny Tsuki stracił nad sobą kontrolę! Czekaj, wpiszę to do swojego kalendarza. - zadrwił białowłosy.
- Jak się nie uciszysz, to sam cię zepchnę tam na dół. - rzucił Shiro. - O ile oczy mnie nie mylą, matka skrzydeł ci nie dała.
Elda i Kuuhaku zastygli i po raz pierwszy spojrzeli w swoją stronę. Wspomnienie matki sprawiło, że fakt ich pokrewieństwa nagle stał się bardzo bolesny i irytujący. Dziewczyna zauważyła, że jej brat jest równie zniesmaczony, ale również, co stwierdziła z ulgą, przerażony jak ona.
- Przepraszam... znów się zagalopowałem. - jęknął blondyn.
- Nie to nic. Nie ma o czym gadać. - ucięła anielica. - Wracamy do domu. A mój braciszek też powinien... Zniknąć mi z oczu.

Był zaskoczony, wstrząśnięty, wściekły, a gdyby tego było mało, zaczęło mu się kręcić w głowie. Kuuhaku nieco zbyt gwałtownie zatrzasnął za sobą drzwi swojej klitki, czym przestraszył puchatego kotka, który smacznie drzemał na poduszce. Zwierzak podskoczył i miauknął w przerażaniu. Diabeł natychmiast zrozumiał swój błąd i troskliwie wziął malca w ramiona. Czuł, jak pod sierścią w przyspieszonym tempie bije serduszko.
- Znowu musisz mi wybaczyć, mały. Po prostu mam kiepski dzień. - chłopak położył się na wznak, wykończony myślami, a kotek ufnie zwinął się na jego brzuchu, pomrukując cicho.
Nie pamiętał nawet ich twarzy, nie potrafił przypomnieć sobie barwy ich głosu. Rodzice odeszli z jego życia już dawno temu i nie zajmowali w jego pamięci żadnego ważnego miejsca. Kuu nawet nie miał nawet specjalnie czasu, by myśleć o swojej matce czy ojcu. Wiedział tylko, że jego wspomnienia z pierwszych lat dzieciństwa były wspaniałe, ale nagle... Nawet nie potrafił dokładnie powiedzieć, co się stało. Gdzieś na dnie umysłu świtało mu wspomnienie zapłakanej matki, a zaraz później: brudne ulice obrzeży Piekła. Nigdy nie dowiedział się, jak się tam znalazł. Był wtedy mały, chudy i słaby. Z lekkim uśmiechem wspomniał obraz samego siebie, nieumiejącego nawet unieść swojej stalowej broni. Szukał swojego domu wszędzie, ale nie potrafił go znaleźć. To była dziwna sytuacja, przerażająca i rozpaczliwa dla małego, mentalnie pięcioletniego diabełka. Jednakże szybko wziął się w garść, przestał wracać do tego, co było i czego już nie odnajdzie. Stał się nieufny wobec innych, samowystarczalny, lecz tylko na tyle, na ile pozwalały mu warunki. Szwendał się po brudnych rynsztokach tu i tam, od czasu do czasu kradnąc niewielkie ilości jedzenia, by nie umrzeć z głodu, a w tamtym czasie niewiele do tego brakowało. Chociaż dobrze pamiętał, jak nazywali się jego rodzice, jego własne imię zaczęło się rozpływać w świadomości, a siostrzyczki całkowicie gdzieś przepadło. Pamiętał tylko, jak jakaś banda roześmianych Azjatów przeszła obok niego, kiedy kulił się wygłodniały w cieniu jakieś rudery. Nie rozumiał ich mowy ani trochę, ale zapamiętał słowo, które jeden z nich wypowiedział, przyglądając się osłabionemu chłopcu w łachmanach jak małpie w zoo: „Kuuhaku”.
„Pusty”. Tak, wtedy w oczach miał tylko pustkę. Zaczął sam na siebie mówić w ten sposób, a „Elyah”, który żył kiedyś radośnie w ciepłym rodzinnym domu, umarł śmiercią naturalną.
Nie wiedział dokładnie, kiedy to się zaczęło. Jakiś bogacz zainteresował się nim. Zapewne zobaczył, jak kradnie jabłka ze straganu i znika w norze kilka przecznic dalej. Mężczyzna czasem go zagadywał, czasem tylko towarzyszył, a nawet przynosił jedzenie, ale w swojej upartej nieufności Kuu nie odzywał się ani słowem, wręcz ignorował tego diabła. Po jakimś czasie tamten przedstawił się jako Silencio, ale na chłopcu nie robiło to najmniejszego wrażenia. Widział tego czarta co kilka dni, starając się go powoli unikać. Aż doszło do przełomu.
To, że jabłka znikały ze straganów w okolicy, było już wiadome. Ktoś najął szajkę przypakowanych diabłów, by nieco przytemperowała złodziejaszka. Nieco. Jednak dla nich to był tylko pretekst, by się zabawić. Bez problemu zauważyli małego, białowłosego diabełka, który na ich widok uciekł w popłochu z tuzinem jabłek w rękach. Nie ważne, jak szybko uciekał, jak rozpaczliwie chciał się schronić: osaczyli go, skopali, pobili. Teraz nie stanowiłoby to dla niego problemu: jego skóry nie da się uszkodzić ani przebić, ale wtedy ta zdolność była w stanie jedynie zalążkowym, co uratowało go od utraty życia. Mimo wszystko do dzisiaj nie wiedział, jakim cudem udało im się wyrwać, jednak nie na długo. Dopadli go na krańcu dzielnicy, przy przepaści nad jeziorem lawy. Pamiętał, że mieli psa. Coś, co miało wyglądać jak pies. A może dzik? Jedynym pewnikiem było, iż to stworzenie miało mocne szczęki. Banda ze śmiechem patrzyła, jak to stworzenie bestialsko wgryza się w ogon diabełka i szarpie z całej siły. Kazali mu trzymać go w ten sposób nad urwiskiem i gryźć tak długo, aż włókna puszczą i dzieciak zleci. Kuuhaku nie wiedział, co się dokładnie wtedy działo. Krzyczał z bólu a oczy miał pełne łez. Wiedział, że zaraz zginie. Jedyne, czego chciał, to wrócić do mamy, do taty.
Stał się cud. Kolec ogona nie wytrzymał i rozdarł się. Chłopiec zaczął spadać, w duszy dziękując, że to już koniec, z drugiej strony nie chcąc umierać. Jednak ktoś go złapał. Czyjeś ramiona przycisnęły go do siebie, ale przez załzawione oczy nie widział wiele. Gdzieś tam majaczył jego zakrwawiony ogon i... jeszcze więcej krwi?
Z czasem dowiedział się, co się stało. Uratował go Silencio, który we wściekłości pokroił bandytów w plasterki. Wtedy nie zastanawiał się wiele. Zabrał znajdę do swojego domu, dając jej nowe życie i zaskarbiając sobie dożywotnią wdzięczność chłopca...
Kuuhaku zamrugał. Musiał przysnąć, tak jak kotek, którego ciężar i ciepło czuł wyraźnie. Coś go jednak wybudziło.
Po raz kolejny rozbrzmiało pukanie do drzwi.



========

Było dość dobrze? Było?
Mam nadzieję. A teraz stała część programu! Galeryja! =D (z takimś jakimś akcentem...)
Poświęcona (w stosunku do diabła to kiepskie słowo) Mefistofelesowi!


Temat, który stworzyłam w... lutym? Ta, w lutym. Nieco z opóźnieniem zrobiłam PV, ale to nic.
W sumie, Mef to fajny chłopak. Tak, nie?
Piosenka kierowana do osoby, która jeszcze nie ujawniła się w opowiadaniu. Ale będzie, za rozdziała czy dwa. Jak Elda i Kuuhaku się dogadają...
Przy okazji, tych piosenek tematycznych jest więcej, ale nie mam dostatecznie dużo weny, siły i ogółem nie nadążam z robieniem do nich filmów. No, niestety.
Zdradzę jeno tytuły.
Ryuu wo oikaketeita - temat Eldy
APPLEBOY - temat Kuuhaku (po tym rozdziale to chyba jest jasne)
The Child of the Garden - temat Silencio. Art i coś na wzór klipu zostało zrobione miesiące temu ale... nie wrzucam bo nie.


Wychodząca ostatnimi czasy nowa seria Sailor Moon ma kreskę bardziej odpowiadającą oryginałowi. Niestety, ale tak się już teraz nie rysuje. Sorki. I jeszcze większe niestety, bo to mnie zainspirowało. Boże święty, ta słodycz jest bolesna... Odbijmy sobie to jakoś!


Tak lepiej. Sto razy lepiej. I właśnie dlatego Mefisto nie powinien się uśmiechać.
Koniec, kropka.


A teraz coś całkiem z innej beczki! =D



uhhh ta dupka... =D

więcej na moim dA :3 (link po lewej, zgodnie z nowym szablonem. właśnie, widzicie? nowy szabloon! =D)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

ROZDZIAŁ IX - Illusionist

Wena nie pyta. Wena jest. Gorzej, kiedy pojawia się wtedy, kiedy nie powinna. Ale cóż, cieszę się z jej obecności jak cholera! =D Aż z tej weny zaczęłam jakieś dziwne frazesy wypisywać na sprawdzianie z fotografii. A wizualne nadal żyją sobie gdzieś tam...
Mniejsza o sesję, idzie całkiem dobrze. Rozdział poszedł mi przyjemnie i gładko, i jestem przeszczęśliwa, że dotarło tutaj niewiele osób, ale zadowolonych, że historia poszła naprzód :D Marv raduje się!

胸に隠した想いは切なくて
mune ni kakushita omoi wa setsunakute

========


Eldzie wydawało się, że widzi cień jakieś postaci. Ale czyj, nie mogła sobie przypomnieć. Sylwetka ta była niemała, i mimo swoich rozmiarów z dużą gracją wymachiwała ogromnym... Kilofem? Nie, to nie był kilof. Skupiła się na tym przedmiocie, ale jej umysł był gdzieś daleko, odpływał.
- Kilof? Naprawdę? - zapytała samą siebie, tuż przed tym, jak całkowicie zapadła się w ciemność.
W tej pustce brzmiała jakaś melodia, zagłuszana odległym, dziecięcym śmiechem. Tam dziewczyna skierowała swoją wolę, swoje skupienie. Chciała być bliżej, ale jak określić swoje położenie, kiedy nie ma się punktu odniesienia? Gdzie dryfowała? Jak szybko leciała? W którym kierunku? A może wirowała wokół własnej osi? Pomyślała chwilkę.
- Tak, to miałoby sens. Pewnie dlatego jest mi tak niedobrze.
Zaczynała się rozpływać. Ale dlaczego? Może to z powodu tego słodkiego zapachu gorącej czekolady?
Chwila, chwila, chwila! Jakiej znowu czekolady?!

- Oho, białogłowa z niebios do nas wraca! Już zaczynałem się obawiać.
Elda gwałtownie nabrała powietrza, zakrztusiła się, poczuła, jak jej oczy zalewają się łzami. Zamrugała, bo światło, chociaż niewielkie, było dla niej zbyt jaskrawe, tym bardziej wzmocnione przez słone krople, które chciały skutecznie utrudnić jej widzenie. Do uszu anielicy zaczęły dochodzić skoczne tony z sali balowej.
Bal. Walka. Shiro i Kuuhaku. Drzewo.
- Drzewo z okiem... - wychrypiała. Otwartą dłonią przetarła twarz, otrząsnęła się i rozejrzała. Siedziała na twardym krześle w dusznej, ciepłej i przestronnej kuchni. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciła uwagę, był kubek gorącej, parującej czekolady, która tylko niecierpliwie czekała na wypicie, na stole stojącym po prawej stronie dziewczyny. Drżącymi dłońmi anielica pochwyciła naczynie i wzięła solidny łyk. Zamarła na chwilkę: czegoś tak rozkosznego w smaku nie miała jeszcze okazji pić. Płyn nie był ani za gorzki, ani za słodki, zawierał też w sobie niesamowitą nutę smakową, której dziewczyna nie była w stanie określić. Czuła w tym brązowym napoju bezpieczeństwo, dom, może nawet miłość.
- Masz to wychlać całe.
Szorstki głos wyrwał ją z zadumy, a kiedy Elda się otrząsnęła, czekolada niebezpiecznie zafalowała w kubeczku. Z drugiego końca stołu patrzył na nią Kuu, bladym i półprzytomnym wzrokiem, ale nadal wrogim. Ramieniem podpierał głowę. Stosownie daleko od niego siedział Shiro, również popijając coś ciepłego. Chociaż Elda widziała, jak usilnie blondyn stara się zachować powagę, to trudno jej było nie zauważyć, jak raz po raz przechodzą go dreszcze. Wreszcie spojrzała przed siebie. Z ojcowską troską na twarzy klęczał przy niej pan Silencio, z pewnością wyczekując, aż dziewczyna się obudzi. Przez jego gigantyczne ramię widziała jeszcze jedną osóbkę: łkającą, ale szczęśliwą Kiniro.
- Możesz się czuć nieco osłabiona, ale to normalne. - rzekł spokojnie gigant. - A w tej dawce na pewno niegroźne dla twojego zdrówka.
- Co się stało? - wyjąkała Elda. Musiała odstawić kubek, bo czuła, że jej ręce nie są w stanie dłużej utrzymać jego ciężaru. - Tam było oko... i wtedy.... Jak się tutaj znaleźliśmy?
- To, moja droga – Silencio podniósł się na równe nogi, jednocześnie boleśnie zahaczając głową o żyrandol; jęknął – jest zasługa panienki Kiniro, że jesteście tutaj, wszyscy. I przede wszystkim, jej zasługa, że jeszcze żyjecie.
Cała trójka wbiła wzrok w mężczyznę, co najmniej zaskoczeni jego słowami, jak nie przerażeni.
- Powie nam pan, co to było? - głos Tsukiego nie przejawiał oznak żadnych szczególnych emocji. - Obiecał pan, że wszystko wytłumaczy, gdy tylko Elda dojdzie do siebie.
- Nie dojdzie do siebie, dopóki nie wygulga całego kubka tej cholernej czekolady, idioto. - warknął Kuuhaku, któremu najwyraźniej i w tej chwili nie brakowało energii na docinki. Shiro udał, że te zdanie nie było skierowane do niego. - Nie po to się śpieszyłem z robieniem tego szajsu, żeby laska dumała nad kubkiem tak długo, aż wszystko będzie zimne!
- To... ty zrobiłeś tą czekoladę? Że niby dla mnie? - Elda instynktownie odsunęła się od swojej porcji napoju, jakby bojąc cię, że ta ni z tego ni z owego eksploduje. - Nie dodałeś tam żadnych świństw? Środków na przeczyszczenie, płynu do naczyń?
- Wierz mi, że mnie kusiło – białowłosy wyszczerzył kły – ale szkoda marnować coś tak dobrego. A czekolada to akurat moja specjalność.
- Świetnie. Dzięki. - pociągnęła kolejny łyk, niepewnie i nieufnie. Smak nadal był wyśmienity. To nie mogła być trucizna. Kin usiadła obok niej i ukryła twarz w dłoniach.
- Musicie wypić coś ciepłego. Pomoże wam to wrócić do normalnego stanu. - Silencio obszedł kuchnię. - Zaraz po tym, jak zniknęliście, ta oto młoda panienka Tsuki przybiegła do mnie, mamrocząc coś o tym, że wy i Kuu poszliście się bić. Pomyślałem sobie, że to nic poważnego – zmarszczył brwi – ale tak naprawdę, to przybiegłem ostatniej chwili. Byliście już nieprzytomni, więc tylko „zabezpieczyłem” miejsce zdarzenia i przyniosłem was tutaj.
- Tam było drzewo, prawda? - zapytał Shiro.
- O tak, wredna roślinka. Ale nie powiem wam więcej, niż wiedzieć musicie. – gigant oparł się o blat. – Ten drań żywi się bólem, fizycznym i psychicznym, zwykle ludzkim, ale ten pochodzący od istot takich jak my jest dla niego jak rarytas. Jestem w miarę odporny na jego działanie, ale dla przeciętnego Kowalskiego zbliżanie się do niego bez stroju ochronnego... - mężczyzna skrzywił się, prawdopodobnie chcąc się uśmiechnąć. Bez skutku. - No i też nie bez powodu pracownicy elektrowni mają więcej wolnego niż godzin pracy. Nie zniósłbym, gdybym miał któregoś na sumieniu.
- Zdaje mi się, że czytałem o takiej roślinie. - Shiro opuszkiem palca okrążył brzeg naczynia. Widać było, że się nad czymś głęboko zastanawia. - To drzewo rosło w centrum...
- W każdym razie – przerwał mu Silencio ostrym tonem – pozostaje kwestia tego, jakim cudem rozwaliliście jego schron. Sam nadzorowałem budowę i dobrze wiem, że nie ma takiej siły, która jest w stanie przebić się przez Sarkofag.
W gardle Eldy coś stanęło, jakaś gula, sprawiając, że nie była w stanie przełknąć kolejnego łyka czekolady. Gdy tylko przypomniała sobie wystrzał...
- To moja wina, proszę pana. - wydukała cichutko, lecz za chwilkę dodała: – Ale nie chciałam tego, przysięgam!
Silencio zmierzył ją wzrokiem, jakby chciał poznać jej myśli, czytać w nich. Lecz po chwili na jego twarzy zawitał chłodny, ale uprzejmy uśmiech.
- Anielska panienka... To dużo wyjaśnia, a jednocześnie bardzo mnie niepokoi.
Urwał na chwilkę. Chociaż diabeł chciał być miły, Elda mogła łatwo zgadnąć, w jakiej sytuacji teraz się znajduje. Jego podopieczny oraz syn wpływowego magnata chcieli się pozabijać z powodu anielskiej dziewczyny, na jego własnym przyjęciu, przy okazji uszkadzając rdzeń elektrowni i prawie dając się zabić florystycznemu potworowi. Trudno powiedzieć, kto z nich byłby w większych tarapatach, gdyby ta sprawa wyszła poza tą piątkę zgromadzoną w kuchni.
- A czy mogę spytać, co w tym takiego niepokojącego, proszę pana? - dziewczyna zwróciła się do Silencio.
- Uciąłem sobie „pogawędkę” z tym drzewem... Tak, potrafię się z nim dogadać. – zaskoczone miny dzieciaków wyraźnie go rozbawiły. - Poszperał wam we wspomnieniach i nieco najadł się waszym bólem. Nie wchodziłem w szczegóły, nie pytałem się, co siedzi w głowach naszej młodzieży, więc nie bójcie się. Nie znam waszych tajemnic. Ale powiedział, że w sercach waszej dwójki jest coś ciekawego. 
Zamarli. Silencio z pełną powagą spoglądał to na Eldę, to na Kuuhaku. Oboje, nieco zaskoczeni, kątem oka, z pełną niechęcią łypnęli w swoją stronę.
- Sęk w tym, że to nie jest wasza myśl. Na prawdę, nie patrzcie się na mnie jak na kosmitę! - w obronnym geście, gigant podniósł ręce do góry. Szok i niedowierzanie słuchających go diabłów i anielicy powoli zbliżało się do limitu. - Powtarzam jedynie to, co usłyszałem. Oboje macie w głowach... Jak wam to wytłumaczyć, byście zrozumieli? Zakodowaną wiadomość. Ktoś ją tam zostawił i dotyczy ona was obojga, ale odczytanie jej nie jest łatwe.
- I co z tego, szefie? - burknął Kuu. - Sam fakt, że coś łączy mnie z tą babą mnie obrzydza. Jakoś mało mnie obchodzi, co oboje mamy w głowach.
- Pięknie. - Elda przewróciła oczami. - Wiesz, w pierwszej chwili chciałam ci strzelić w ten nadęty łeb, a teraz żałuję, że tego nie zrobiłam. Roślinka byłaby tam, gdzie być powinna, a ja nie musiałabym słuchać twojego ciągłego...
-  Proszę, przestańcie już. To do niczego nie prowadzi. - w głosie Silencio było coś, co w okamgnieniu ich uciszyło, mimo iż jego słowa były bardzo spokojne i uprzejme. - Gdyby to nie było ważne, to bym wam nie mówił. Ale to jest coś, czego musicie się dowiedzieć, chociaż będzie potrzebna pomoc. Ufam, że panicz Shiro zna odpowiednią do pomocy osobę.
Kin uniosła głowę. Przetarła zapuchnięte od cichego płaczu oczy i odezwała się po raz pierwszy:
- Ciocia Ivy pytała się pana o babcię Lucretię... Słyszałam, że pan dobrze wie, w jakiej jest teraz sytuacji... Właśnie przez NIEGO.
- Moja siostra ma rację. Zbliżanie się do niego nie jest dobrym pomysłem, szczególnie kiedy powód jest błahy. - zawtórował jej starszy brat.
- O kim mówicie?  - zaciekawiła się Elda. Dopijając swą czekoladę zauważyła, iż faktycznie z jej samopoczuciem jest o wiele lepiej. Mimo szczerej niechęci do Kuuhaku, czuła do niego coś na kształt wdzięczności.
- Nie chcesz wiedzieć. - Shiro też skończył swój napój i wstał. - Proszę nam wybaczyć wyrządzone szkody. Obiecuję pokryć wszelkie koszty napraw.
- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy, chłopcze. - zaśmiał się gigant. - Ja tylko cieszę się, że żyjecie. Nawet nie jestem na was zły, tylko nieco rozczarowany.
Jego smutne spojrzenie zatrzymało się na Kuuhaku. Tylko tyle wystarczyło, by silny, pewny siebie chłopak skulił się w sobie.
- Przepraszam, szefie. Powinienem był nad sobą panować. - wymamrotał.
- Przeprosiny przyjęte. A wasza trójka – Silencio wskazał na Shiro, Kin i Eldę – zmykajcie, najlepiej do domu i do łóżek, zanim Mangetsu połapie się, w jakim jesteście stanie. Później mu przekażę, że już wróciliście do swojego pałacu. - przez chwilę stał, zamyślony. Za raz potem na ustach Silencio zagościł jego zwykły, szeroki uśmiech. - Chociaż jest on już tak wstawiony, że za niedługo zacznie podrywać moją profilowaną lampę w holu!


Powrót nie był problematyczny. W trójkę przecisnęli się przez naprędce otwarty portal i wyszli naprzeciw drzwi do apartamentów Shiro. Chcieli bez słowa pójść do łóżek i zasnąć, zapominając o tym wszystkim, jednakże Kiniro w tym momencie nie wytrzymała. Wybuchła całkowicie niespodziewanie, drąc się na brata i przyjaciółkę wniebogłosy: że jak mogli coś takiego zrobić, dlaczego nie pomyśleli o rodzicach, dlaczego się tak narażali, że przecież  mogli umrzeć. Uspokojenie jej nie należało do zadań najłatwiejszych, do tego jego wykonanie spadło całkowicie na głowę Eldy. Blondyn nie palił się do sympatyzowania ze swoją siostrą, dlatego to anielica musiała ją długo przepraszać i tulić. Ostatecznie diablica dała się udobruchać.
Po tej scenie jak najszybciej i bez słowa udali się do łóżek. Elda miała w prawdzie kilka pytań, lecz nie miała na to siły. Delikatnie cmoknęła chłopaka w policzek, zostawiając go z płomiennym rumieńcem na twarzy i chwilowym paraliżem, a sama zamknęła się w swojej sypialni. Zrzuciła z siebie buty i sukienkę, rozpuściła włosy, potrząsnęła kilka razy głową, byleby proste, srebrzyste nitki ułożyły się w swój klasyczny sposób, i całym ciężarem opadła na łóżko.
Co się właściwie stało? Jakim cudem jej muszkiet wystrzelił tak, a nie inaczej? Skąd u niej taka siła? Przetarła oczy, które już kleiły się, skore do snu. Jeszcze kilka dni temu w spokoju grywała w gry wideo, a teraz przez ten cały natłok zdarzeń nie miała nawet czasu pomyśleć o nabiciu sobie kolejnego poziomu. Zaraz, zastanowiła się, nie przejdę już dalej. Jej mieszkanie leżało w gruzach, telewizor też nie nadawał się do niczego, a save'y... Przeszedł ją zimny dreszcz, jęknęła boleśnie. Po raz kolejny żałowała, że nie rozkwasiła głowy Kuuhaku. Tak, z chęcią by to zrobiła, mimo iż deklarowała swoją rasę jako „anielską”.
- Przecież nikt nie jest idealny. - mruknęła pod nosem.
Uświadomiła sobie, że jej nagłe zniknięcie połączone z faktem, że dotychczasowe miejsce zamieszkania wygląda jak wygląda, zapewne wywoła stan przedzawałowy u Anioła. Oprócz tego, że nie znała jego imienia, nie dowiedziała się nigdy, ile ten skurczybyk ma lat, więc ciężko było jej stwierdzić, jak ma się sprawa z jego zdrowiem. Odkąd pamiętała, jego zarost był nieogarnięty a on sam niezbyt zadbany,  a wszystko, co udało mu się zarobić, starał się jakoś zainwestować właśnie w Eldę, chociażby miałby to być tylko marne grosze. Gdyby nie on, dziewczyna mogłaby już dawno nie istnieć. Jakaś niewidzialna ręka ścisnęła jej serce, żal przepełnił ją od czubka głowy po palce u nóg. Jak mogła tak po prostu pozwolić sobie na wyparowanie z Helliady, do tego jeszcze w takich okolicznościach? Kiedy się spotkają, pewnie Anioł nie powie jej nic, nie skarci jej, jedynie delikatnie pacnie w głowę, rzucając jakiś suchy żart, ale ona dobrze wiedziała, że do tego czasu będzie się zamartwiał na śmierć.
Pomyślała jeszcze o kimś innym. Luigino. Widziała go zaledwie kilka dni temu, a czuła, jakby od ich ostatniego spotkania minęły stulecia. Wiedziała, że ten też może wpaść w panikę, gdy zobaczy to pobojowisko które zostało z jej ciasnego mieszkanka. Kochany, mały rudzielec. Z jakiegoś powodu miała ochotę wziąć go w ramiona i wyściskać na dobranoc. Może odwiedzi go jutro. Tak, jutro będzie najlepiej...
Zaczęła już przysypiać, kiedy zaczęły ją nachodzić dziwne myśli. Nie podziękowali Donowi Silencio jak należy, to pewne. A do tego coś, co ona i Kuuhaku mieli w swoich umysłach... Jakaś wiadomość.... Czy to naprawdę takie ważne?

- Co tutaj robisz? Kto pozwolił ci tutaj wejść?
- Uspokój się, dzieciaku. Nie mam zamiaru mordować cię w twoim własnym...
- Odpowiedz na pytanie.
Rozbudziły ją głosy. Uniosła głowę, mętnym spojrzeniem obejmując komnatę, z trudem poruszyła kończynami. Nie mogła uwierzyć, że zasnęła w tak dziwnej pozycji. Ociężale zsunęła się z łóżka.
- Nie tak trudno tutaj wejść, wasza straż jest bardzo niekompetentna. - warknął ktoś ze zniecierpliwieniem. - Więc schowaj tę wykałaczkę i pozwól mi...
- To jest włócznia. Może powinieneś brać tabletki na wzrok zamiast sterydy?
Elda zamaszyście otwarła drzwi, nadal jednak będąc zaspaną i chwiejąc się na boki. Tuż przed nią, na korytarzu, Shiro dociskał ostrze swojej włóczni do grdyki Kuu, który wyglądał, jakby zaraz miał eksplodować z gniewu.
- Ej, ty. - rzuciła w stronę białowłosego, ciągle nie do końca rozbudzonym głosem. - Przez ciebie straciłam save'y.
Panowie łypnęli w jej kierunku w tym samym momencie. I od razu zareagowali, chociaż całkowicie odmiennie. Shiro odskoczył, jakby go ktoś solidnie uderzył w twarz. Włócznia wyparowała, jego ciemna karnacja stała się prawie całkowicie czerwona, a oczy rozszerzyły się, z przerażenia, z zakłopotania i z jakieś dzikiej radości, która trwała jednak tylko chwilę, bo chłopak natychmiast odwrócił się, a dłońmi szybko sięgnął swego nosa, obawiając się krwotoku. Kuuhaku nie drgnął, jedynie zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, po czym uśmiechnął się złośliwie.
- Płaska z ciebie deska.
Dziewczyna zamrugała, zmarszczyła brwi. O co chodzi? Co się do licha...?
Odwróciła się na pięcie i zatrzasnęła drzwi tak mocno, że zapewne cały pałac zatrząsł się w posadach. Całkowicie zapomniała, że zasnęła całkiem nago, golusieńko! Zarzuciła na siebie jakąś kiecę, przeczesała włosy. W lustrze widziała swoją zażenowaną minę aż nadto wyraźnie. Mimo tego, wyszła, udając, że się nic nie stało. Próbowała nawet przeboleć to, że właśnie nazwano ją płaską.
Kiedy Tsuki opornie dochodził do siebie po tak ekstrawaganckim widoku, drugi diabeł z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
- Coś się stało? - zapytała Elda lodowatym tonem. Shiro natychmiastowo wrócił do normalności, a Kuuhaku nagle przestał się szczerzyć.
- Jest sprawa. - burknął. - Ale ten goguś nie dał mi dojść do słowa.
- Niby jaka? - ciągnęła dalej dziewczyna, ręką powstrzymując blondyna przed ripostą, którą zapewne miał już gotową.
- To co się porobiło z tym pochrzanionym drzewem... - Kuuhaku skrzywił się i zaczął powoli wyjaśniać. - Spodziewałem się, że jeśli szef będzie o czymś w kółko mi ględzić tej nocy, to tylko o tym, że trzeba to wszystko jak najszybciej odbudować i naprawić. A on ciągle jedynie o... Wiesz czym.
- O tej wiadomości, którą rzekomo ktoś ukrył nam w głowach? - prychnęła. - Jeśli dobrze pamiętam, to wczoraj mówiłeś, że cię to nie obchodzi.
- I dobrze pamiętasz. Ale Silencio nie daje mi spokoju. Chcę to sprawdzić tylko i wyłącznie po to, by się wreszcie odczepił.
Skrzyżowała ręce na piersi. Tak jak jego nie powinna obchodzić ta tajemnica, tak jej powinna być obojętna jego relacja z szefem. Ale wiedziała, widziała to dobrze: i ona i Kuuhaku byli po prostu zbyt ciekawi tego wszystkiego.
- To bardzo dziwny przykład ironii. - odezwał się nagle Shiro, w swój zwykły, chłodny i pozbawiony emocji sposób, jakby wcale przed chwilą nie zobaczył nagiego ciała dziewczyny, która mu się podoba. - Silencio uratował nam życie, a teraz was nakłania, byście je ryzykowali po raz kolejny.
- Nie tak łatwo jest mnie zabić, dzieciaku. - zaśmiał się Kuu. Elda mogła przysiąc, że podparł się pod boki tylko dlatego, by mogła zobaczyć, jak marnie wygląda wychudzony Shiro przy jego stalowych mięśniach.
- Nie kwestionuję tego. - usta Tsukiego wygięły się w ohydnym, wrednym uśmiechu. - Lecz, jeśli dobrze pamiętam... To właśnie TY wołałeś swoją matkę, kiedy zaatakowało nas to drzewo. Odnoszę wrażenie, ale może to tylko moje odczucia, iż brzmiałeś jak zarzynane prosię...
Elda nie czekała na ciąg dalszy. Pewnym krokiem stanęła weszła między jednego i drugiego diabła, powstrzymując rzeź, która wisiała w powietrzu.
- W jednym zdaniu: na czym polega problem, Shiro? - zapytała krótko. Słyszała ciężki oddech Kuu za swoimi plecami i ciche słowa: „To nie jest śmieszne, durny szczeniaku”.
- Nie sposób wejść – blondyn uniósł brwi -  ale wyjść.

Rodzina Tsuki dochodziła do siebie po wczorajszym balu, a Mangetsu leczył bezlitosnego kaca, więc lepiej było się do niego nie zbliżać, chyba, że było się jego żoną. A Mikatsuki, zajęta swoim zbolałym mężem, ufała, iż dzieci są w stanie poradzić sobie same. Tak więc wymknięcie się z pałacu na kilka godzin nie było problemem. Shiro nadal uważał, że to beznadziejny, najgorszy pomysł ze wszystkich jakie tylko mogą być, ale ten jeden jedyny raz Kuuhaku i Elda byli jednomyślni i uparci.
- Robię to tylko ze względu na prośbę Eldy. Jeśli trzeba będzie uciekać, to wiedz, że zrobię wszystko, byś został w tyle. - stwierdził Shiro, otwierając portal. Białowłosy wzruszył obojętnie ramionami. - Jako, że jestem z rodziny, mogę stworzyć przejście pod samą barierę. Ominiemy straże i nie będziemy się włóczyć po pałacu.
- A gdzie dokładnie się wybieramy? - zapytała anielica.
- Też jestem ciekaw.
- Tam, gdzie mieszka mój wuj, to on ma nam pomóc. Do Pałacu Szatana. - Eldzie i Kuu opadły szczęki, ale Shiro ciągnął dalej. – Najmłodszy z synów Szatana, mego dziadka, Mefistofeles, ma całkiem dobre zdolności związane ze strefą psychiczną. Jest kimś w rodzaju medium. Jednakże, ostatnio zaczął miewać dziwne wizje i stał się niebezpieczny dla otoczenia, to znaczy.... Bardziej niebezpieczny niż zwykle. Zachowując resztki rozsądku, odciął się od świata i zamknął za barierą, w której wszystko jest podporządkowane jego widzimisię. Potrafi być nieobliczalny i naprawdę nie wiem, co z nami zrobi. - westchnął i przekroczył bramę portalu. - Jak pamiętacie, Kiniro wspominała, że Ivy pytała się o Lady Lucretię. To jego matka i moja babcia. Odkąd zaczęły się problemy z Mefistofelesem, nie wychodzi z domu i pilnuje go, ale tylko od zewnętrznej strony bariery.
Pozostała dwójka ruszyła za blondynem w kompletnej ciszy, nie wiedząc do końca, co odpowiedzieć. Po przejściu przez chłodną taflę wyszli w korytarzu tak ciemnym, zimnym i strasznym, że nawet diabły przeszły ciarki.
- Nie myślcie sobie, że cały pałac tak wygląda. - powiedział Shiro, z jakiegoś powodu szepcząc. - To tylko okolice jego bariery. Mają na celu odstraszać. Chodźcie, to tędy.
Przeszli po zimnym kamieniu. Elda i Kuuhaku, po pozbyciu się odświętnych strojów, znów powrócili do „bosego trybu życia”, więc dokładnie czuli chłód płynący z topornej, szarej podłogi, która była dokładnie taka jak ściany. Mijali rozbite meble, ogromne pajęczyny, brnąc przed siebie prostym i oświetlonym jedynie bladymi pochodniami korytarzem. Nie było żadnych okien. Elda czuła, jak zaczyna ją przejmować strach, i świadomie czy też nie wcisnęła się pomiędzy obu chłopaków.
- Czy to jest bardzo daleko? Nie ma tutaj żadnych drzwi ani nic...
Młody Tsuki zmarszczył brwi.
- Dziwnym jest to, że jeszcze nie dotarliśmy na miejsce.
- Bo pewnie nas robisz w konia, szczeniaku. - syknął Kuuhaku za plecami anielicy.
Usłyszeli śmiech. Z oddali, gdzieś z ciemnych głębi korytarza. Był to śmiech łagodny, młodzieńczy, ale coś sprawiało, że z lęku krew krzepła w żyłach. Jednak Shiro nie przystanął ani na chwilkę.
- Jesteśmy prawie na miejscu. Musimy tylko iść przed sie...
Korytarz obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Zanim się spostrzegli, gruchnęli w sufit, który teraz był podłogą. Nie zdążyli się pozbierać, kiedy to tunel ustawił się pionowo, zrzucając ich w ciemność. Elda i Shiro zamachali skrzydłami by, mimo szoku, jakoś zapanować nad sytuacją. Jednakże nie było to konieczne, gdyż zaraz po tym wylądowali na czymś przyjemnym i miękkim. Kuuhaku spadł między nich, a jego upadek sprawił, że leżący już podskoczyli bezwładnie na pół metra do góry.
- Co to do cholery ma być? - stęknął białowłosy, podnosząc się na równe nogi i zaniemówił.
Zimny kamień znikł. Otaczała ich niezliczona ilość szkarłatu, aksamitu i miękkich poduszek, a wszystko to podszyte złotą nicią. Mimo, iż znajdowali się w pomieszczeniu, nie było widać ani jednej gołej ściany: zasłony z ciężkiego materiału i arrasy skutecznie wszystko zakrywały. Elda spróbowała się podnieść, przecierając oczy z niedowierzania. Przed nimi znajdowały się piękne, hebanowe drzwi. Bezdźwięcznie otwarły się na oścież.
- Chyba mamy tam iść. - stwierdziła dziewczyna. Wstając, zobaczyła coś pomiędzy poduszkami. Schyliła się i wyciągnęła to: pięknego, mięciutkiego misia. Bez większego zastanawiania się, przytuliła go do siebie i ruszyła w stronę drzwi. Chwilę później stanęła na wyłożonej marmurem posadzce, w niewielkim, ale nadal pięknym i przytulnym przejściu. Diabły zaraz potem ją dogoniły.
- Eldo, lepiej się nie rozdzielać. - Shiro niepewnie rozejrzał się dookoła.
- Słodko tutaj do porzygu. - Kuu też nie był zachwycony otoczeniem. - Załatwiamy co trzeba i wynosimy się stąd.
Elda uciszyła ich gestem. Właśnie zdało jej się, że słyszy melodię. Tak znajomą, a tak odległą. Pełną bólu i nostalgii. Chłopcy nawet nie zauważyli, kiedy zerwała się do biegu. Pędem rzucili się za nią.
- To nie jest dobry pomysł! - zawołał Shiro.
- Właśnie! Posłuchaj swojego kochasia! - zawtórował mu Kuuhaku.
Jednak żaden nie był w stanie jej dogonić. Przyciskając do siebie misia, dotarła do pierwszego rozwidlenia. Spojrzała na dwie odnogi, identyczne, z bogato zdobionymi ścianami. Przez chwilę miała wrażenie, że obraz przed jej oczyma drgnął. Ale nie zważyła na to. Ruszyła dalej, w kierunku muzyki, która ciągnęła ją jak magnes. Napotkała kolejne rozwidlenie i kolejne, a muzyka stawała się coraz głośniejsza. Ignorowała wołania diabłów próbujących ją dogonić. Ona tylko pędziła przed siebie, prowadzona dźwiękiem i niecierpliwością w swoim sercu.
Widziała przed sobą światło, koniec korytarza. Tak, to stamtąd płynęła muzyka! Piękna, nieskazitelna, pełna harmonii. Anielica nie zwolniła, dopóki nie wpadła do pomieszczenia. Było ono duże, okrągłe, zwieńczone złotą kopułą kilkanaście metrów nad ziemią. Tutaj również dominowała krwista czerwień, materiały, poduszki i niezliczona ilość pluszaków. Rozejrzała się. Dookoła otaczały ją drogie, niesamowite meble liczące sobie zapewne setki lat, i takaż kolekcja wszelakich instrumentów. Fortepiany, altówki, kontrabasy, wiolonczele, harfy, flety, gitary i wiele, wiele innych, których nie była w stanie nazwać. Jednak skrzypcowa nuta dobiegała z góry. Podniosła wzrok.
Pośrodku komnaty znajdowało się znaczne podwyższenie, a na nim wielkie łoże z baldachimem i kotarami. Teraz wszystkie były odsłonięte. Anielica, jak zaczarowana, wspięła się po schodach, stopień za stopniem. Nie mogła powstrzymać ciekawości, która nią kierowała, a miś dodawał jej otuchy. W momencie, w którym stanęła na szczycie, Shiro i Kuuhaku dotarli do tej komnaty.  Wołali, by tam nie podchodziła. Ale ona już całkowicie o nich zapomniała.
Na łóżku ktoś siedział. Młodzieniec, starszy od Eldy, to pewne, chociaż zdawał się nie przekroczyć jeszcze wieku dojrzałego. Był szczupły, a rysy jego twarzy, delikatne, prawie kobiecie, otulała grzywa rudych, ale umiejętnie ułożonych włosów, przypominających barwą ogień. Owalne, zielone oczy, nieco rozmarzone i nieobecne, skupiały się na skrzypcach, na których chłopak z niesamowitą sprawnością i lekkością wyczarowywał kolejne nuty. Spomiędzy włosów wystawały różki w odcieniu zgniłej zieleni, a długi ogon w tym samym kolorze, zakończony kolcem o kształcie serca, podskakiwał w takt muzyki. Odzienie rudowłosego diabła było ekstrawaganckie, nieco może do przesady, gdyż swoim ubiorem zdawał się zatrzymać w okresie pierwszej połowy dziewiętnastego wieku. Ale na tle pana Silencio Eldzie już nic nie zdawało się być dziwnym.
- Cieszę się, że przyszliście. - odezwał się nagle chłopak, przerywając grę. Barwa jego głosu była aksamitna jak materiały otulające pomieszczenie. - Już dawno nie miałem gości.
Podniósł swoje spojrzenie na anielicę i uśmiechnął się szeroko. Zadrżała. Cofnęła się o krok. Ktoś o tak łagodnej twarzy nie powinien uśmiechać się w taki sposób. Nie tak przerażająco. Nie powinien mieć tylu kłów.
- Nie przedstawisz się? - rudzielec, ku uldze dziewczyny, przestał się uśmiechać. Przechylił głowę w bok. - Powinnaś być bardziej uprzejma dla mnie, Eldo, inaczej się pogniewam.
- Ja jestem... - wydukała. Pluszak nagle przestał być dla niej tarczą. - Chwila... Przecież wiesz już, kim jestem! Ale skąd?
Spojrzała za siebie. Stojący na dole chłopcy nie wiedzieli, co zrobić. Po prostu patrzeli, sparaliżowani i zaskoczeni.
- Pozwoliłem sobie od razu zajrzeć do waszych umysłów. - zsunął się z łóżka. - Nie za głęboko, rzecz jasna, bo to byłoby niegrzeczne. Więc skoro i tak już poznałem twoje imię, pozwól, że teraz ja się przedstawię. - stanął przed nią. Był o wiele wyższy, chociaż i tak wzrostem nie dorównywał Kuu. Dziwiła się sobie, jak bardzo chciałaby teraz, by on i Shiro byli przy niej, tak, by mogła ich trzymać za ręce. - Szóste dziecko i trzeci syn Pana Piekieł i jego żony, Samaela oraz Luceretii, pan ułudy, fałszu i iluzji, Mefistofeles. - powtórnie wyszczerzył kły. Anielica modliła się w duchu, by tego nie robił. Jednak, zanim się obejrzała, ten jakimś cudem znalazł się na dole. -  Miło mi cię widzieć, Shiro Tsuki, mój siostrzeńcu. - blondyn jedynie skinął głową. - Anielicę również witam w swoim skromnych progach. A ty intrygujesz mnie najbardziej... - podszedł do białowłosego. Mefistofeles z wyraźnym rozmarzeniem przesunął dłonią po jego rzeźbionym torsie, ale diabeł pozostał sztywny jak kłoda, jednocześnie łypiąc niechętnie na rudzielca. - Kuuhaku, mam rację? Ciekawe imię. A może powinienem nazywać cię Elyah?
Chłopak odsunął się od Mefista. Na twarzy silnego zwykle chłopaka zarysował się strach. W rękach już trzymał łańcuchy.
- O co tyle nerwów? - zapytał zaskoczony Mefistofeles. - Przecież to twoje prawdziwe imię. Tak nazwała cię Stella, matka twoja i tej tutaj pięknej anielicy.
Miś, którego Elda dotychczas trzymała, wypadł z jej rąk i odbijając się od stopni, spadł na sam dół.

- O nie, o nie, o nie... - jęknął Silencio, gdy tylko zobaczył wyrwę w murze elektrowni. Spodziewał się najgorszego. Machnął skrzydłami i jak pocisk wystrzelił w tamtym kierunku. Usłyszał wystrzał, a później krzyki. Przyspieszył w locie.
To co ujrzał, wywołało u niego przerażenie i gniew, jakiego nie doznał od lat. Drzewo, ten cholerny chwast, który Silencio od lat utrzymywał przy życiu z dala od świata, czerpiąc z jego mocy korzyści i dając minimalną zapłatę w zamian, wyrwał się na wolność i pełnymi garściami czy też gałęziami czerpał z zaistniałej sytuacji. Pnącza owinęły się wokół ciał trójki dzieciaków, łapczywie zbierając ich ból fizyczny oraz ten, który od lat kłębił się w ich sercach. Mężczyzna wolał nie myśleć, jakie męczarnie przeżywają. Mogli zaraz umrzeć. Co by było, gdyby młody Tsuki i ta anielica zginęli? Co by powiedział Mangetsu i pani Mice? Jeszcze bardziej przeraziła go wizja stracenia Kuuhaku. Dobył broni.
Kosa o dwóch ostrzach. Jedno, nieco już zardzewiałe, należało do niego. Drugie, bliźniacze, było wspomnieniem po kimś, kogo kochał. Kogo nie kochał należycie. Kiedyś myślał, że ta broń wygląda jak przerośnięty kilof, ale oswoił się z tym faktem. Wystarczyło kilka zamaszystych cięć, by odrąbać gałęzie, które pozwoliły sobie na zbyt wiele i oswobodzić ciała ofiar. Dla szerokich, silnych ramion Silencio nie było problemem złapanie i wyniesienie ich wszystkich trzech naraz. Zostawił ich, nieprzytomnych, na miękkiej trawie pod ścianą elektrowni. Tu byli bezpieczni, a on musiał się jeszcze czymś zająć.
Cieszył się, że nikt go nie widzi. O ile ogromne ciało Dona Silencio przerażało samo w sobie, to już po chwili znajomości można się było przekonać, że to raczej dobroduszny zboczeniec. Ale teraz gniew wypełniał go w całości, emanował z każdego pora jego skóry. Spojrzenie mogło burzyć mury, mordować i powalać. Skrzydła zaniosły go na powrót do wnętrza budynku, a tam opadł ciężko przed pniem drzewa. Postawił swoją kosę na sztorc, gotów do ataku.
Gałęzie cofnęły się, a oko zwróciło w jego stronę, z ohydnym, oślizgłym odgłosem.
- Tyle lat, Silencio, mój synu. Tyle lat.
- Nie waż się tak do mnie zwracać. - syknął diabeł. - Nie mam czasu na pogaduszki. Więc nie wyrywaj się, gdy będę odtwarzał twój Sarkofag.
- Zasmucasz mnie, synu. - drzewo jakby specjalnie dało nacisk na ostatnie słowo. - Nie widziałem cię od wieków,  a teraz nawet nie chcesz zamienić paru zdań ze starcem.
- Ani teraz, ani nigdy. Za dobrze cię znam. - Silencio machnął dłonią. Z podłogi natychmiast zaczęły wyrastać kolczaste pędy, gdzieniegdzie pojawiały się czerwone róże, ale tylko na chwilkę, bo roślina natychmiast kamieniała. Kolejne pnącza nakładały się na siebie, odtwarzając ścianę.
- Szkoda. Zaiste, szkoda. Tym bardziej, że w umysłach białowłosych znalazłem coś ciekawego.
- Co niby takiego? - wzrost jakby zwolnił.
- Jesteś ciekaw, prawda? - w głosie drzewa dało się usłyszeć rozbawienie. - Ja też, mój synu, wierz mi. To nęcąca, smakowita prawda. Łącząca ich oboje i ważąca o losach nas wszystkich. Łącząca się z wizją kataklizmu, która torturuje umysł młodego księcia Mefistofelesa. To przepowiednia, zostawiona tam przez pewną potężną istotę. Jednak ja nie jestem w stanie do niej dotrzeć.
- Zaraz zapewne zasugerujesz, że tylko książę jest w stanie dowiedzieć się, o co chodzi?
- Dokładnie tak. I pamiętaj: to ważne, bardzo ważne, mój ostatni, zdradziecki synu.
Ostatnia róża skamieniała, kończąc rekonstrukcję Sarkofagu.


========

Rozdział był długi jak cholera, z 8 stron. Poniosło mnie, co nie? Mam nadzieję, że było nieco szoku :D
Myślę, by wkrótce zmienić tutaj wystrój oraz kilka innych szczegółów, ale na razie tego nie tykam. Póki co, tutaj macie nieco rysowanej radości.


Ta miłość... kocham taką kreskę =D

Do następnego!


wtorek, 3 czerwca 2014

ROZDZIAŁ VIII - Latet arbore

Pochwalony niech będzie.
Ponad rok temu wstawiłam tutaj ostatni rozdział, dopisując, iż następny pojawi się po maturach. Nie kłamałam! Tegoroczne matury właśnie się skończyły! =D trolololo! A tak na serio, mój egzamin "dojrzałości" rok temu poszedł mi nad wyraz dobrze, a teraz mam przed sobą swoją drugą sesję w życiu. Ale na grafice raczej jest mało egzaminów, a więcej zaliczeń z prac wykonywanych przez cały semestr, więc nie robię w portki ze strachu xD
Historia ta nie skończyła się jeszcze, ba! nawet nie zdążyła porządnie rozkręcić, a mnie urwał się wątek. Pół roku temu (phi, prawie jak wczoraj) pojawiła się całkiem pozytywna ocena mojego pisadła w ocenialni O-PIEPRZ , i już, już natchnienie niby mi wróciło, ale napisałam nieco pod koniec stycznia, nieco w połowie lutego.... I tyle. A dwa dni temu trafił mnie jakiś szlag i wiedziałam, że to jest ten czas, kiedy mogę pisać. Oj, i całkiem dobrze chyba mi poszło.
Wiem, że dotrze tutaj, na tego bloga mało kto. Jestem słaba z przedsiębiorczości. Ale jeśli już tutaj jesteś, to poczytaj sobie, zostaw komentarz. Będę wdzięczna i uradowana.

最後にこの絶望を愛してますよ!
saigo ni kono zetsubō o aishitemasu yo!

========

Elda nie czuła się pewnie na obcasach, nawet jeśli te mierzyły sobie niecałe pięć centymetrów. Kin z uśmiechem zagwarantowała, iż anielica będzie wprost zachwycona efektem końcowym, ale teraz, czekając w holu, białowłosa miała wątpliwości. Wodziła wzrokiem od swej diabelskiej przyjaciółki, która na tę okazję rozpuściła włosy i ułożyła je w piękne fale, cudownie współgrające ze złotą suknią, po czubki swoich butów, by spojrzeć na swoje odzienie z góry. Czarna sukienka, zwiewna. Na lewym ramieniu czuła jej jedne, jedyne ramiączko. Z góry przypominała starożytną togę, ale rozłożysty tiul u dołu podkreślał dziewczęcy urok Eldy. Machinalnie sięgnęła do koka na czubku swej głowy. Miała dużo grubych włosów, więc i fryzura była pokaźna.
- Denerwujesz się? - zapytała dziarskim tonem Kin. Elda niemrawo kiwnęła głową – To nic takiego, po prostu masz się dobrze dziś bawić. A przecież wyglądasz olśniewająco. - wyszczerzyła się – Nie chwaląc się zbytnio, tylko i wyłącznie dzięki mnie.
- Jeszcze ci kiedyś podziękuję. - Elda starała się uśmiechnąć, jednak przez stres, który chcąc nie chcąc czuła, było to prawie niemożliwe. Kroki, które nagle rozległy się za jej plecami, wywołały u niej odrętwienie. „Dobrze się bawić, co?” pomyślała. „Nie dam rady”.
- Widzę, że jesteście gotowe. – Shiro podszedł do siostry i  swej partnerki na bal. Skupiony na poprawianiu białego krawata na białej koszuli, oraz garnituru w tymże kolorze, nie zwrócił uwagi na dziewczyny. Jednak, gdy podniósł wzrok i zauważył Eldę, zamarł z trudnym do ukrycia rumieńcem na śniadych policzkach. Kiniro prawie prychnęła śmiechem.
- Skoro jemu zabrakło słów, możesz być pewna, że wyglądasz przepięknie. - zadała dziewczynie mocnego kuksańca. Elda, nieco zwijając się po ciosie, też nieumiejętnie ukryła czerwień, która objęła jej twarz i odsłonięte przez fryzurę uszy. Ale nareszcie udało się jej uśmiechnąć, szczerze, chociaż nieznacznie.


Pewnym było, że wyjście z powozu pod domem Silencio dało anielicy ulgę jak i dalsze uczucie niepewności. Była zmuszona przez przeszło pół godziny siedzieć pomiędzy Shiro i Kin, przed sobą mając rodziców tegoż rodzeństwa. Chociaż Mangetsu ani razu nie odkleił się od okna, udając obojętność wobec reszty świata, a Mika powoli zaczynała traktować Eldę jak własną córkę, to nadal czuć było rozdrażnienie ze strony głowy tej rodziny. Dość długo także dziewczyna czuła delikatny uścisk Shiro na swojej dłoni. Chyba chciał jej jakkolwiek dodać otuchy.
Na okrągłym podjeździe widać było willę Dona Silencio w całej okazałości. Tak, dom ten był przepiękny, a kolorowe i zadbane ogrody otaczały go jak droga, zdobna szata. Gdy obcasy Eldy zaklekotały na kamiennym podłożu, jeszcze raz spojrzała na powóz. Był dość spory, w mocnym odcieniu czerwieni i zdobiony złotem, jak na rodzinę Tsukich przystało. Jednakże teraz dopiero dane jej było zauważyć, co ciągnęło ich całą drogę i gdyby nie wsparła się na ramieniu blondyna, byłaby się przewróciła. Nie wierzyła oczom własnym: oto na złotych łańcuchach uwiązany był przepiękny, niewiele większy od wozu smok. Była gotowa przysiąc, że w jego łuskach również skrzyło się złoto.
- I czego się dziwisz, co? - warknął Mangetsu w stronę Eldy. Spojrzał w swoje odbicie w oknie powozu by uznać, że mundur który dobrała mu jego żona zaiste podkreśla jego męskość – Władam wszystkimi gadzinami, jakie dostaną się do Piekła. Mam takich setki w zanadrzu.
- Niesamowite... - wyjąkała dziewczyna. Spojrzała na stwora, na Mangetsu i jeszcze raz na stwora. Zmrużyła oczy, mając pewne niejasne przeczucie. Coś chodziło jej po głowie, jakaś bliska konkluzja, jednakże...
- Chodźcie! - Kiniro wyrosła jak spod ziemi, ciągnąc brata i anielicę w stronę wejścia. Eldzie przed oczyma mignęła pani Mikatsuki, witająca się ciepło z jakąś równie piękną brunetką, tłumy gości, wielkie wejście do rezydencji ozdobione winoroślą, a ciągle kątem oka spoglądała na wściekłego Shiro, który najchętniej w tej chwili wyparłby się siostry. Jednak po chwili ciągnąca ich blondyneczka zatrzymała się gwałtownie – Jesteśmy od Tsukich, więc nie musisz nas szukać na liście.
Elda jeszcze rozglądała się po sali wejściowej, olśniona jej przepychem, jednak dość wysmakowanym. Zza drzwi, które stały otworem na szczycie schodów, dochodziła uspokajająca, jazzowa nuta.
- Widziałem jak wychodziliście z powozu razem z Mangetsu i jego żoną, więc nie będę polemizował. - diabeł przed nimi nawet nie spojrzał na swoją listę, odpowiadając Kiniro żartobliwym tonem. Ale jego głos zdał się Eldzie znajomy. Zamrugała i oderwała wzrok od żyrandolu.
Wtedy ich spojrzenia skrzyżowały się. Zamarli, nie wiedząc co powiedzieć. Kin zmarszczyła czoło, patrząc na nich z lekkim niepokojem, Shiro też nie wiedział, co się stało. Po chwili to stało się jasne.
- TO TY?! - Elda i Kuuhaku wykrzyknęli niemal jednocześnie.
Ani jedno z nich nie było gotowe na to spotkanie. Shiro, jakby w obronnym geście, przygarnął do siebie swoją partnerkę.
- Wy się znacie? - rzucił zimnym tonem w stronę Kuu. Białowłosy diabeł z niechęcią spojrzał na całą trójkę.
- Oh, trochę się znamy z Eldą. - burknął.
- Co ty tu robisz? - anielica poczuła, jak jej stopy powoli zaczynają się cofać. Miała coraz więcej powodów, by nie chcieć tutaj być, egzystować gdzieś daleko od tego miejsca. Kuuhaku uśmiechnął się krzywo.
- Pracuję tutaj, darmozjadzie. Zarabiam jak każdy porządny czart, kiedy ty kradniesz albo zostajesz dziwką bogatego dzieciaka, by...
Nie zdążył dokończyć zdania. Ostrze włóczni Shiro zatrzymało się tuż przed jego grdyką. Kin, nieco dygocąc, również cofnęła się.
- Hej, przestańcie... - zaczęła cicho.
- Masz to odszczekać. - głos młodego Tsukiego swoim spokojem mroził krew w żyłach, jednak pomagier Silencio pozostał niewzruszony. Beztrosko wsunął ręce w kieszenie.
- Tylko mówię jak jest, dzieciaku. - prychnął.
- Jeszcze jedno słowo...
- Spokój już! Bo powiem mamie! - załkała Kiniro. Gdyby Elda nie skupiła całej swej uwagi na Shiro i Kuu, zauważyłaby, że jej koleżanka w okamgnieniu straciła swoją pewność siebie i energię. - Nie chcę tutaj trupów!
- Panienka mądrze mówi. – Kuu uniósł krzaczaste brwi. - Byłoby nieprzyjemnie, gdybyśmy rozwalili tak starannie przygotowywaną imprezę.
Włócznia wyparowała, jednakże wzrok blondyna był bardziej bolesny i zabójczy, niż jakakolwiek broń na tym świecie.
Dajmy sobie z tym spokój, chociaż na ten wieczór. – mruknęła Elda. - Oddam ci kasę, tak jak chciałeś. Nie chrzań więcej, niż trzeba, wystarczy, że zniszczyłeś już moje mieszkanie...
- To ON to zrobił?! - wybuchnął Shiro. Po raz pierwszy, po tych kilku dniach znajomości, anielica widziała go tak zdenerwowanego. Naprawdę wyglądał, jakby był zdolny do mordu. Kuu tylko rozłożył ręce.
- To było tylko ostrzeżenie przed tym, co mogę zrobić, jeśli ta dziewoja nadal będzie mi grać na nerwach.
Na chwilę umilkli, gdy grupka gości, w tym rodzina Tsuki, przeszła obok nich, by udać się na salę balową. Z jakiegoś powodu czwórka nieletnich została całkowicie zignorowana.
- Więc – zaczął blondyn, kiedy głosy dorosłych zostały zagłuszone przez nieco mocniejsze uderzenie perkusji – to już zaszło za daleko. Nie zgadzam się, byś wyrażał się tak o Eldzie.
Na twarzy wyrostka pojawił się drwiący uśmiech.
- Bo co mi zrobisz, chuderlaku?
Faktem było, iż Shiro był niższy od Kuu o co najmniej głowę i wyglądał przy nim jak marny patyk.
- Chcesz się przekonać? Pozbycie się takiego śmiecia jak ty nie będzie wymagało zbyt wiele wysiłku. - odparł spokojnie blondyn.
- Z-zaraz! Wy chcecie się bić? Teraz? - jęknęła Kin. - Nie wolno wam!
- Właśnie, przestańcie. - poparła ją Elda. Jednak panowie patrzeli na siebie z taką nienawiścią, iż starcie wydawało się nieuniknionym.
- Za domem. - rzucił Kuuhaku, jakby nie usłyszał prośby żadnej z dziewczyn. Shiro uśmiechnął się z chłodną satysfakcją i skinął głową. Już drgnęli, by ruszyć we wskazane miejsce, już dziewczyny chciały ich zatrzymać, już szurnęły obcasy.
Jednak nie ich butów.
- Oh, młodzieży nasza zdążyła się już poznać! - okropna, napięta atmosfera została rozluźniona objęciem silnych ramion Silencio. Gigant bez problemu wyściskał całą czwórkę naraz, aż stęknęli. Jego nagłe pojawienie się wytrąciło wszystkich z rytmu, a to, iż zaczął pchać ich w stronę sali balowej, całkowicie zdezorientowało. Kuu łypnął na gospodarza.
- Już myślałem, szefie, że wyparowałeś. – burknął i spojrzał na strój swego pracodawcy. Dojrzała śliwka. Westchnął ciężko. - Spoko frak.
- Dzięki wielkie, chłopcze. - wyszczerzył się Silencio. Jego kły były równe błyszczące jak brylantyna na jego włosach. - Jak widzę, gościmy dziś również i dziatwę państwa Tsuki. Panienka Kiniro i panicz Shiro, jak mniemam?
- Bardzo mi miło, panie Silencio. – odparł bez zająknięcia blondyn.
- I dziękujemy za zaproszenie! - dodała dziarsko Kin, jednak w jej głosie nadal dało się wyczuć nerwową nutę. Nawet jej usta wykrzywione w uśmiechu nieco drżały.
- Jakie dobre z was i wychowane dzieciaki! Mam nadzieję że mój Kuu się jeszcze takich dochowa! - z grubiańskim śmiechem wepchnął całą czwórkę na wypolerowane schody, a białowłosy zaliczył także teoretycznie pokrzepiający klep w plecy. Mimo wbijającej w ziemię siły, z jaką to klepnięcie zostało zadane, nogi Kuu się pod nim nie ugięły. W międzyczasie Silnecio zauważył anielicę, a ta uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale tej panienki to ni w ząb nie kojarzę! Co tutaj robi taka niebiańska ślicznotka?
- Jest ze mną, drogi panie. - Shiro rzucił natychmiastową odpowiedź. - Jest moją towarzyszką w czasie balu. To przyjaciółka.
Silencio wciągnął swoje „ofiary” po schodach i niezbyt łagodnym pchnięciem wręcz wrzucił do sali. Dziewczyny odruchowo poprawiły suknie.
- Ciekawych przyjaciół ma panicz! - mrugnął Silencio, z założenia porozumiewawczo. Jednak adresat gestu całkowicie go zignorował. - A teraz do tańca, młodzieży, do tańca!
Zewsząd biło nieogarnione bogactwo, muzyka zdała się jakby żywsza, a niemały tłum, który degustował potrawy lub wił się na parkiecie: weselszy. Rozradowany gospodarz gestem zaprosił trójkę diabełków i towarzyszącą im anielicę na środek. Sam rozglądał się z niedowierzaniem, gdyż nie miał jeszcze okazji przyjrzeć się sali balowej dokładnie. Najlepsze srebra, pięknie przystrojone stoły, dekoracje kwiatowe...
Zamarł.
- Kuuhaku, dlaczego bratki? - jego głos nagle stracił całą werwę. Wzrok zatrzymał się na wieńcu, po czym przeszedł na drugi, po chwili, coraz bardziej nerwowo, na kolejny i kolejny. Młody kamerdyner niepewnie przyjrzał się pracodawcy, a rodzeństwo Tsuki wraz z Eldą nie wiedzieli, w którą stronę uciekać.
- Są złe? - zapytał powoli. Gigantyczny diabeł stał jak wryty jeszcze z ułamek sekundy, po czym szybko zamrugał i ponownie wyszczerzył kły w radosnym uśmiechu.
- Ależ nie, Kuu mój drogi! Cudne! - po raz kolejny poklepał po ramieniu swojego podopiecznego. - Oho! Patrzcie, kto przyszedł!
Wszyscy obrócili się na pięcie w kierunku, w który Silencio posłał jeden ze swoich szczodrych uśmiechów. Stało się coś dziwnego: panom szybciej zabiły serca, dziewczynki poczuły jak ich oczy zalewają się złotem. Elda z jakiegoś nieznanego sobie powodu zacisnęła palce na przegubie dłoni Shiro, czują coś na kształt zazdrości. Dlaczego? Spojrzała ukradkiem na Kin. Chciałaby wiedzieć, że nie jest jedyną na którą ta nieznana siła podziałała w taki sposób.
Odważyła się spojrzeć przed siebie. Kobieta, czy inna istota, kimkolwiek by nie była, szła, lub też sunęła w ich kierunku. Tak, biła od niej jakaś niewytłumaczalna energia, jasna i onieśmielająca. Lecz zapewne nie była to energia czysta. Była ucieleśnieniem wszelkiego piękna, jaki można było sobie wyobrazić. Włosy, chociaż barwą przypominające słomę, lśniły złocistym blaskiem i wiły się wokół jej zgrabnej sylwetki, której nie poskąpiono kształtów, które kuszą męskie dusze. Suknia, zwiewna, zdawała się falować w powiewach nieistniejącego wiatru. A jej twarz... Twarz. Wydała się Eldzie znajoma. Uśmiechnięta, o bystrych oczach...
- Ciocia Ivy!  - wykrzyknęła Kin i rzuciła się kobiecie w ramiona. Ta z chichotem odwzajemniła uścisk.
- Witaj, Kin! - jej głos popłynął jak muzyka. Utuliła jeszcze Shiro, z zaciekawieniem spojrzała na Eldę i Kuu, po czym zwróciła się do Silencio. - Jestem iście wdzięczna za zaproszenie.
- A ja jestem zaszczycony widokiem Ivy, Królowej Succubów.  - diabeł skłonił się, by ucałować dłoń nowo przybyłej. Ta odpowiedziała na gest łaskawym spojrzeniem. - Ufam, iż będzie się pani dobrze bawić. A to kto?
Za Ivy ktoś się krył. Ktoś mały, niepozorny, ale demoniczna aura tego kogoś była wręcz przytłaczająca.
- Silencio, poznaj... ale nie nazbyt blisko – ogniki w oczach królowej pogroziły „Casanovie” - moją podopieczną i służkę, Alice. Wystąp do przodu, moja droga.
Istotka, która nieśmiało wysunęła się zza pleców Ivy, swą urodą mogłaby konkurować ze swoją panią. Alice, chociaż po kształtach jej ciała widocznym było, iż liczyć powinna sobie w latach ludzkich wiosen kilkanaście, była niesamowicie niskiego, wręcz dziecięcego wzrostu. Obdarzona została przez naturę ciemnymi falami kręconych włosów, głębokim, wręcz tajemniczym spojrzeniem i urodziwym, zadartym noskiem. Jako nieliczna wśród diablic chowała, a może nie posiadała ani rogów, ani skrzydeł, ani ogona. Mimo, iż odzienie jej było wytworne, jak na bliską służącą królowej przystało, to nadal swym krojem przypominało sukienkę pokojówki. Dziewczynka z pokorą patrzyła w czubki swych butów, jakby lękając się otaczających ją osób.
- Cóż za cudna panna nas odwiedziła! - na twarzy Silencio malował się niepohamowany, prawie nieczysty zachwyt. - Lecz czemuż jest taka nieśmiała? Powinna balować, tyle tutaj kawalerów do wzięcia!
- Nie wątpię, mój drogi, nie wątpię. – Ivy wręcz matczynym gestem przeczesała włosy Alice swymi długimi palcami. Ta jednak ani drgnęła, jedynie lekki rumieniec zawitał na jej policzkach. - Jednakże nie jestem pewna, czy jest ona gotowa na obcowanie z chłopcami. A jeśli kobieta chce zostać powściągliwą, powinno się jej na to pozwolić.
- Cóż za intrygujące słowa z ust Pani Rozpusty! – zarechotał gospodarz. - Lecz może pozwolisz...? Kuuhaku? - zwrócił się do białowłosego. Ten prawie podskoczył w miejscu na dźwięk swojego imienia. - Może, jak na dżentelmena przystało, potowarzyszysz małej damie?
- Z przyjemnością bym to zrobił, szefie.... Ale... - urwał i przełknął ślinę. Alice podniosła wzrok, rozkoszny, ciepły, ale jednocześnie przesiąknięty paraliżującą grozą. Ta groza, lub cokolwiek innego to było, sprawiło, iż Kuu całkowicie zapomniał języka w gębie. Dziewczyna uśmiechnęła się, lecz ten uśmiech był tak delikatny,  tak subtelny, że aż prawie niewidoczny. Lecz osoba, do której był on skierowany, widziała go wyraźnie.
- Jasny gwint, młody! - Silencio zamrugał z wrażenia, jednocześnie porywając z tacy przechodzącego obok kelnera lampkę przedniego wina. - Pierwszy raz widzę, że cię zatkało! A zawsze taki wygadany! To jak, zaopiekujesz się panienką?
Kuuhaku zrobił niepewny krok w tył, zmieszany i zakłopotany, patrząc po kolei na każdą z osób: na Silencio wyczekującego odpowiedzi, rozbawioną Ivy, na rodzeństwo Tsukich i Eldę, którzy nie wiedzieli, dlaczego muszą w tym uczestniczyć, a ostatecznie na Alice, z twarzy której uśmiech znikł bez śladu, jakby go nigdy tam nie było. Wymamrotał pod nosem jakieś przeprosiny, obrócił się na pięcie i zniknął w tłumie, kierując się do drzwi.
- Wybacz, pani. - gigant zwiesił ramiona i pociągnął z kieliszka solidny łyk. Jako najwyższy z całej grupki, widział jak białowłosy nerwowo stara się uciec, przepychając się przez tłumy gości. - Pierwszy raz widzę chłopaka w takim stanie.
- Nie musisz przepraszać.  A właśnie, chciałam zapytać, czy lady Lucretia...
Elda nie usłyszała już ani słowa z tej rozmowy. Po raz kolejny tego wieczoru, poczuła ucisk na swoim nadgarstku i siłę, która odciągnęła ją na bok.
- Sądzę, iż nie musimy już w tym uczestniczyć, Eldo. - stwierdził Shiro, kiedy już udało mu się wyprowadzić ją z przepełnionej sali. Odetchnęła z ulgą, przysiadając na schodach. - A co do tego... barbarzyńcy, który pozbawił cię dachu nad głową...
- Uważaj na słowa, szczeniaku. - dziewczyna drgnęła. Teraz dopiero zauważyli Kuuhaku stojącego w centrum pustego hallu. Na jego twarzy malowało się coś w stylu żądzy mordu, ale przepełnionej jakąś chorą przyjemnością.
- Oh, tutaj jesteś. Myślałem, że uciekniesz przed naszą walką, tak jak przed tamtą dziewczyną. - nad głową anielicy rozbrzmiał spokojny, lecz drwiący głos blondyna.
- Mówiłem. Uważaj, co mówisz. - Kuu zacisnął pięści. Elda mogłaby przysiąc, że w jego dłoniach pojawiły się łańcuchy. Usłyszała, jak Tsuki schodzi ze schodów, niespiesznie, krok po kroku.
- Jeśli chcesz się odegrać, chociaż wątpię, że to ci się to uda – teraz widziała na pewno: Shiro już trzymał w ręce włócznię, a z wielkich dłoni Kuuhaku zwisały ciężkie, stalowe łańcuchy, zwieńczone kolczastą kulą – to prowadź. Wybierz pole bitwy. Szkoda by było niszczyć tak piękne miejsce jak to.


Chociaż wiedziała, że powinna zachwycić się pięknem ogrodów, nie była w stanie dostrzec niczego wokół siebie. Niczego, oprócz dwojga wściekłych diabłów, uzbrojonych i gotowych pozabijać się nawzajem. Mimo, iż się bała, lękała, czy oni wyjdą z tego cało, obawiała o konsekwencje, to w na dnie jej umysłu pojawiła się żartobliwa myśl: czy tylko diabły są tak agresywne i przeczulone na punkcie swojego honoru, a może chłopcy ogólnie?
Przestrzeń na walkę była dostateczna, bo zapewne to miejsce było przeznaczone pod imprezy plenerowe, jednak sprawiało wrażenie zapomnianego już od długich lat, a także znajdowało się dość daleko od budynku rezydencji. Bliżej było do monstrualnej elektrowni, od strony której dochodziły niepokojące, syczące odgłosy. Eldzie zdawało się, iż w tych dźwiękach zawarte są jakieś dziwne, nieznane jej słowa.
- Błagam was, zrezygnujcie... - jęknęła. Jednak żaden z panów nie zaprzątał sobie głowy, by chociaż odpowiedzieć. Upór w ich oczach był zbyt wyraźny, przepełniony chęcią sprania tyłka temu drugiemu.
I wtedy to się stało.
Skoczyli ku sobie, szybciej, niż oko, ludzkie czy anielskie, mogło się spostrzec. Bez słowa, bez ostrzeżenia, jednakże w tym samym momencie. Siła pierwszego uderzenia zwaliła Eldę z nóg, rzuciła w stronę zarośli. Tam zwinęła się w kłębek i uniosła głowę.
Chociaż obaj panowie używali odmiennych technik, to każdy z nich nie miał sobie równych. W pierwszej chwili skupiła wzrok na atakach Kuuhaku. To właśnie dzięki jego sile została zrzucona z pola walki. Nie dorównywał swojemu przeciwnikowi w szybkości i rytmie, jednak jeden jego cios mógłby niszczyć całe budynki, swą potęgą i ciężarem. Dziewczyna zamarła. Gdyby chociaż raz Shiro został przezeń trafiony...
Jednakże było to niemożliwe. Kiedy pierwszy raz starła się z blondynem, doświadczyła niemałej prezentacji jego precyzji i szybkości, lecz teraz widziała dokładnie, że wówczas był to jedynie mały procent jego zdolności. Nie ważne, jak niszczycielski był pojedynczy atak Kuu – kula jego buzdyganu nie była w stanie dosięgnąć Shiro, którego uniki były równie szybkie, jak cięcia włóczni. Eldę jakoś nie zdziwił widok kolejnej mocy, którą blondyn jeszcze się nie „chwalił”: każdy najmniejszy ruch ostrza zostawiał za sobą lodową smugę, która zapewne byłaby w stanie przedrzeć się przez skórę i mięśnie, aż do samych kości. Lecz o ile Shiro specjalizował się w błyskawicznych unikach, o tyle skuteczne były bloki Kuu: wokół walczących diabłów wręcz wyrósł labirynt łańcuchów, będących jednocześnie tarczą swego pana.
Ale czy tylko tarczą? Pętle zdawały się zwężać, powoli, nie zwracając na siebie uwagi. Nagle drgnęły, i...
- Shiro, uważaj! - wykrzyknęła Elda, na ułamek sekundy przed tym, jak tony stali zacisnęły się na ciemnoskórym czarcie, dając mu tylko ten jeden ułamek by okazać swoje zdumienie. Głos dziewczyny utknął na dnie jej gardła, ręce i nogi stały się miękkie i bezwładne. W kącikach oczu pojawiły się pierwsze łzy. Więzy zacisnęły się jeszcze mocniej.
- Wygląda na to, że już po twoim kochasiu! - zadrwił Kuuhaku. Nie okazywał najmniejszych oznak zmęczenia walką, ba, dla niego była to co najwyżej rozgrzewka. Posłał Eldzie pełen pogardy uśmiech. - A zaraz zajmę się tobą.
Postawił pierwszy krok w jej stronę, ona nie była w stanie nawet drgnąć. Jednak coś zadzwoniło, coś zaklekotało...
Z rykiem i trzaskiem, łańcuchy pękły. Anielica i diabeł, zaskoczeni i co najmniej zbici z tropu, spojrzeli w stronę, gdzie przed chwilą znajdował się metalowy kokon. Żadne z nich nie spodziewało się tego, co ujrzeli.
Załopotały skrzydła, łapska wbiły się pazurami w ziemię. Ogromne cielsko bez problemu uwolniło się z okowów, po prostu rozerwało je swoimi mięśniami i lśniącymi łuskami. Z nozdrzy buchnęła lodowata para. Elda przyjrzała się białemu, pięknemu smokowi i mimowolnie się uśmiechnęła. Jeszcze godzinę temu zastanawiała się, czy przeczucie jej nie zwodzi, czy Mangetsu nie ma aby w sobie czegoś z wielkiego, majestatycznego, ale agresywnego gada, którego spotyka się w baśniach. Teraz rozumiała, że miała rację: Mangetsu i jego syn musieli być smokami w diabelskich ciałach.
Shiro był na pewno większym smokiem od sługi, który ciągnął powóz, lecz nadal młodym i silnym. Wyglądał na zadowolonego ze swojego niespodziewanego wejścia, jednak wola walki i złość nie ustąpiły. Bez większego wysiłku pochwycił łapą zdezorientowanego Kuuhaku i cisnął nim w stronę elektrowni. Widzieli tylko tumany kurzu, jakie powstały na skutek zderzenia ciała diabła ze ścianą.
- Shiro? To ty? - chociaż Elda znała odpowiedź, wolała zadać te głupie pytanie. - Nic ci nie jest?
Gad zwrócił swój łeb ku niej, pochylił się i delikatnie, przyjacielsko trącił ją nosem. Odetchnęła z ulgą i dłonią dotknęła tego nosa, by sprawdzić, czy na pewno jest prawdziwy. Niesamowicie twarde i gładkie w dotyku łuski nie mogły być złudzeniem. Zacisnęła powieki i wtuliła się w smoczy pysk, jednak po chwili zamiast stalowego pancerza, zaczęła czuć materiał poszarpany od walki materiał garnituru i ciepłe, chude ciało w swoich objęciach. Ręce Shiro oplotły ją i przytuliły.
- Wybacz, że ci nie powiedziałem. - usłyszała w swoim uchu. - To taka nasza rodzinna tajemnica. I nie, nic mi się nie stało. To moja wina, że dałem się tak łatwo podejść.
- Przestraszyłam się! Myślałam, że on już...! Że ty...
- Przykro mi, że mnie nie doceniłaś. - w głosie chłopaka można było usłyszeć nutkę szczerego rozbawienia. - A teraz proszę o wybaczenie, muszę doprowadzić sprawy do końca.
Wypuścił ją z objęć i machnięciem skrzydeł wybił się w powietrze, w stronę elektrowni. Anielica poleciała zaraz za nim. W zachodniej ścianie powstała znaczna wyrwa, więc Elda mogła sobie jedynie wyobrażać, jak mocny był rzut Shiro i jak wytrzymałe jest ciało Kuuhaku. A może zastaną na miejscu tylko krwawy placek? Wzdrygnęła się na samą myśl.
- Shiro! Ja raczej bym radziła wezwać jakąś pomoc! - krzyknęła za nim, co chwilę spoglądając za siebie. Jak głośna była walka i to uderzenie? Czy ktoś to widział?
Dogoniła go już przy samym budynku. Wylądowała na tym, co zostało z ceglanego muru, kiedy to blondyn poleciał w głąb hali. Wewnątrz nie było ani jednego pracownika, ni żywej duszy. Widocznie na czas balu don Silencio zwolnił wszystkich do domu. Elda musiała zamrugać kilkakrotnie, bo światło napływające z zewnątrz skutecznie utrudniało jej dostrzeżenie szczegółów ciemnego wnętrza.
Tylu dziwacznych urządzeń nie widziała jeszcze nigdy w swoim anielskim żywocie, a większości z nich nie potrafiłaby nawet określić ani nazwać. Rozglądała się uważnie, ale z przestrachem stwierdziła, iż w tej ogromnej hali nie było śladu po Kuuhaku, który wpadł tutaj dosłownie chwilę temu. Miała złe przeczucie. Shiro był już w połowie drogi do drugiego końca hali, wciąż poszukując ciała albo resztek swojego przeciwnika.
Poczuła coś.
W okamgnieniu łańcuch zacisnął się na jej kostce i bezceremonialnie szarpnął, unosząc jej ciało wysoko do góry. Krzyknęła, załopotała skrzydłami, próbując się oswobodzić, lecz bez skutku.
- Nieźle mnie zaskoczyłeś gadzie. - usłyszała głos Kuu gdzieś pod sobą. - Ale teraz ja też mam asa w rękawie.
Widziała dokładnie, jak Shiro zamarł, z włócznią w ręku, wściekły, chcący atakować, ale nie mogący tego zrobić. Był zbyt daleko, by zadziałać zanim białowłosy czart ukatrupi Eldę...
Kuuhaku, którego ubrania były w stanie szczątkowym, a skóra dziwnym trafem pozostała nienaruszona, stał na samym środku hali, na jakimś dziwnym, betonowym bunkrze, który był połączony ze wszystkim innym, co znajdowało się w obrębie wzroku. Stalowe pęta unosiły anielicę kilkanaście metrów nad nim. Obaj panowie skupieni byli na sobie, jeden z tryumfem na twarzy, drugi skrzywiony w bezsilności.
To była jej szansa.
Elda błyskawicznie, bezszelestnie zmaterializowała muszkiet. Ten sukinkot pożałuje tego, że jej nie docenił. Shiro w ostatniej chwili zorientował się, co dziewczyna planuje.
- Wybacz, Kuu. - syknęła. - Ale nie znoszę odgrywać roli damy w opresji.
Pociągnęła za spust dokładnie w tym samym momencie, w którym Kuuhaku spojrzał w jej stronę. Nie, nie celowała w głowę. Z jakiegoś powodu, z jakieś odrobiny litości nie chciała go zabijać. Kula miała przestrzelić jego nogę na wylot, ale nic poza tym.
Jednakże tak się nie stało. W chwili wystrzału stało się pewnym, że coś jest nie tak, był on bowiem zbyt mocny, a za mało precyzyjny, jak na muszkiety Eldy przystało. Dziewczyna wystraszyła się nie na żarty, kiedy kula trafiła w bunkier, rozsypując tworzywo twardsze od betonu na kawałki. Chociaż łańcuchy krępujące jej kostkę zniknęły, ciało dziewczyny zawisło w powietrzu. Nie była w stanie poruszyć żadną z części ciała. Mętnymi oczyma widziała równie przerażonych oraz bezwładnych Shiro i Kuu. Widziała coś jeszcze, coś, co było w tym bunkrze, a wydostało się na wolność. Coś tak ciasno przyobleczone w zwoje kabli, iż ciężko było odgadnąć prawdziwy kształt tej istoty. Ale była pewna, iż w dole zieleniły się liście na tle chropowatej kory, a spomiędzy elektroniki spoglądało na nią odrażające oko. Oko na środku pnia drzewa.
I nagle w jej głowie zaczęły kotłować się myśli, wspomnienia, których nie pamiętała. Tak niewyraźne i nierealne, że chociażby chciała, nie mogła odgadnąć co przedstawiały ani kiedy pojawiły się w jej umyśle. Wiedziała jedno: były nieznośnie bolesne, okropne i przepełnione rozpaczą. Do jej oczu napłynęły łzy. Chciała wrzeszczeć, drzeć się z całej siły, byleby tylko to cierpienie ustało. Niech te obrazy znikną z jej głowy. Ktoś krzyczał, może ona, a może któryś z diabłów, nie była tego pewna, nie była na tyle w pełni władz umysłowych, by to stwierdzić. Jakiś znajomy głos wypowiedział jej imię.
I wszystko ustało.

========

Miałam taką swoją tradycję, że pod każdym rozdziałem wstawiałam swoje rysunki będące artami spójnymi z Helliadą...
A tradycje pielęgnować trza! =D

Ale tym razem zrobimy inaczej...
Lubię... komponować. Bo grać na niczym nie potrafię, o śpiewaniu nie mówiąc. Ale moja miłość do Audacity jest szczera i odwzajemniona, więc jestem w stanie wyczarować w tym jakże niepozornym programie rzeczy, o których filozofom się nie śniło. Chociaż ostatnio przerzuciłam się na FLStudio, ale to co mamy pod spodem, jest stworzone w Audacity tylko i wyłącznie.


inferno CRY - theme Shiro, zaśpiewany przez Gumi z angielskim voicebankiem. MV robiłam również. W sumie, może w opisie filmu będzie coś sensownego.

I jeszcze raz złamię tradycję, tym razem wstawiając nieswoją pracę. Ale nadal na temat.


Fanart wykonany przez BlueFly-shi do inferno CRY....
dumna taka jestem...! ;________;