Ha. Ha! HA!
Ja naprawdę mam niesamowite tempo, ale wreszcie udało mi się napisać ten rozdział. Nieco nudnawy, krótszy od poprzednich o 2-3 strony, ale na koniec historia w miarę ciekawa. Żywię taką nadzieję. Muszę go wstawić w stanie takim (w razie znalezienia jakiś błędów proszę mi to wytknąć), jakim jest, albowiem o godzinie 5 nad ranem (!) wyjeżdżam pociągiem hen w pii....!... daleko. Yaku, czekaj na mnie grzecznie.
Wena doskwiera mi na wiele różnych sposobów, więc bardziej ostatnimi czasy oddawałam się rysowaniu niż pisaniu i oto mamy efekt. Miałam pomysł, by przetłumaczyć całość na angielski (w ten sposób, nie oszukujmy się, czytelników będzie więcej) albo zrobić mangę, co jednak byłoby nie lada wyzwaniem dla moich skilli, cierpliwości i nerwów.
No i leń ze mnie.
手の中りんごが君の想いを食べたいよ
te no naka ringo ga kimi no omoi o tabetai yo
========
Kuuhaku
pierwszy otrząsnął się z odrętwienia.
-
Jaja sobie ze mnie robisz, ryży gnojku? - warknął. Jednakże czuć
było, że nuta pewności siebie w jego głosie była nader
wymuszona. - Myślisz, że jak wygrzebiesz z dna mojej głowy imię
matki, to wtedy możesz...
-
Przedstawiłem się jako Pan Fałszu, nie mogę temu zaprzeczyć,
lecz w tak ważnej kwestii bym nie kłamał. - Mefistofeles wydał
się nieco urażony.
Łańcuchy
białowłosego z charakterystycznym dla siebie metalicznym łomotem
upadły na podłogę, gdy ten w bezsilności zwiesił swe silne
ramiona. Elda również poczuła, jak jej kolana stają się miękkie,
a ciężar ciała staje się dla nich nadmierny. Przysiadła na
schodach.
-
Żeby w taki sposób... się dowiedzieć... - dziewczynie zabrakło
sił które pozwoliłyby jej podnieść wzrok. Rudowłosy Książę
ostentacyjnie włamał się do ich głów i zanim się spostrzegli,
wyciągnął na wierz tak ważną informację. Silencio mówił o
jakieś wiadomości, którą zostawiono na dnie ich świadomości,
nie o więzach rodzinnych. Ale skoro jej domniemany brat (słowo to w
stosunku do Kuu napełniło ją obrzydzeniem) jest diabłem, musiało
to oznaczać, że i ona nie jest czystej krwi anielicą. Nieczęsto
myślała o rodzicach, jednak teraz była zaskoczona faktem, iż
mogli być jedną z tych „wyzwolonych par Helliady”: związkiem z
dwóch całkiem przeciwnych gatunków. Mimowolnie nasunęło jej się
na myśl, że w takim wypadku zostanie dziewczyną Shiro nie byłoby
złym pomysłem.
-
Więc ta... - Kuuhaku, czy też Elyah, drżącą ręką wskazał na
Eldę, ale nie śmiał jej już nazwać w sposób, w jaki zwykł to
robić – ta dziewczyna jest moją siostrą?
-
Mogliście się dowiedzieć później, jednakże chciałem koniecznie
zobaczyć wasze miny. - zachichotał Mefisto. Widać było wyraźnie,
iż obserwacja reakcji białowłosego rodzeństwa sprawia mu
niezmierną radość. Rzucił okiem na Shiro, jakby oczekując, że
ten podzieli jego fascynację. Jednak chłodne oczy blondyna wyrażały
jedynie niczym nie zmąconą powagę.
-
To było zbyt bezpośrednie, Mefistofelesie. - rzekł. - Obawiam się,
że samotność odebrała ci poczucie taktu.
-
Mój siostrzeniec jak zwykle opanowany! - rudzielec wciąż był
rozradowany.
-
Owszem, władza nad emocjami jest moją specjalnością. Nie jestem
pewny co do tej dwójki. - spojrzenie blondyna objęło Kuuhaku i
Eldę. On stał, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w swoje
stopy, ona siedziała na stopniu schodów, twarz kryjąc w drżących
dłoniach. Shiro zaczął się wspinać w jej stronę. - Zapewne to
nie była ta informacja, której szukamy, a ty już taką bzdurą
namieszałeś im w głowach, Mefistofelesie. To nie było rozważne.
Był
już dostatecznie blisko, by objąć anielicę. Sam nie darzył
swojej siostry przesadną sympatią, jednak relacja między Eldą a
Kuu była jeszcze bardziej niezdrowa, chociaż sam nie wiedział,
dlaczego tak się stało. Mógł tylko wyobrażać sobie jaki szok
mogła przeżywać dziewczyna, wiedząc, że jedynym członkiem jej
własnej rodziny i jej bratem jest diabeł, do którego żywi czystą
nienawiść.
Shiro
usiadł obok niej i już miał poczuć jej ciepło na swym ciele,
lecz dokładnie w tej chwili anielica powstała. Skrzydła jej były
nieco uniesione, jakby w bojowym nastawieniu, ale twarz pozostawała
kamienna.
-
To nic nie zmienia. - rzuciła twardym tonem. Kuuhaku nadal nie mógł
spojrzeć w jej stronę. - Żyjemy od ponad stu lat w nieświadomości.
Nawet kiedy się poznaliśmy kilka dziesięcioleci temu, kiedy
pierwszy raz skoczyliśmy sobie do gardeł, to nie znaliśmy prawdy.
Mimo tego, zawsze byliśmy rodzeństwem, czy nam się to podoba czy
nie. To nasze spojrzenie na świat się zmieniło, nie rzeczywistość.
- postąpiła kilka kroków w dół schodów. - W ten sposób
wyczerpujemy temat.
-
Cudownie. Też nie chcę o tym gadać. - burknął Kuuhaku. Jego
łańcuchy zniknęły, ale nie podniósł głowy. - Chcę tylko
zobaczyć tę cholerną wiadomość i wrócić do normalnego życia.
Więc zrób coś pożytecznego, ryży gnojku, a zaraz później już
nas nie będzie.
Mefisto
uśmiechnął się tajemniczo i jednym susem znalazł się przy
fortepianie. Jego długie, chude palce płynnie zatańczyły na
klawiszach z kości słoniowej, a od delikatnej muzyki wszystkim
zakręciło się w głowach. Elda znów musiała szukać oparcia na
jednym ze schodków, a Kuu i Shiro wsparli się o najbliżej stojące
meble. Melodia rozbrzmiała tak nagle, tak nieoczekiwanie...
-
Chcecie się dowiedzieć? - zapytał rudzielec, tłumiąc śmiech.
Utwór przezeń grany przeszedł od klasycznej kompozycji w ciepły
jazz. Jego zielone oczy z zadowoleniem podziwiały trójkę „gości”,
którzy zaczęli doznawać dość solidnych zawrotów głowy. To
tylko go zachęciło do dalszej gry. - Więc zapewne nie będziecie
mieli nic przeciwko temu, co zaraz...
Fałszywy
ton. Muzyka mieszająca w błędniku ustała, kiedy Mefistofeles,
prawie przerażony, odskoczył od fortepianu. Pomylił się? Jakim
cudem? Był tak wprawny w grze, iż mógłby bezbłędnie wyczarować
dowolną melodię na jakimkolwiek instrumencie, nawet przez sen.
Możliwość, że osunął mu się palec była zerowa. A może nie
była to jego wina, tylko...?
-
Dobra, ryży gnojku. - zanim Książę zdążył pomyśleć, silna
dłoń Kuuhaku złapała go za fraki i uniosła do góry na całe pół
metra. - Nie wiem, w co ty się bawisz, ale lepiej to wytłumacz! -
syknął białowłosy diabeł, wściekły jak rozjuszona osa. - W
innym wypadku wybierzesz sobie jeden z dwóch sposobów na śmierć,
które dla ciebie wykombinowałem. Pewnie już sam dobrze wiesz, co
mam na myśli.
-
Wybieram sposób numer trzy! - rudzielec zachichotał nerwowo,
starając się jakoś wyswobodzić z uścisku, jednak ten pozostawał
żelazny.
-
O ty zboczony knypku... - mimo złości, Kuu wyszczerzył się
szaleńczo. Jednym pomysłem było zgniecenie rudego łańcuchami,
drugim zaszlachtowanie go gołymi rękoma. „Sposób numer trzy”
jedynie ledwo zamajaczył na skraju jego świadomości, ale rudy
wyhaczył tą ideę bez problemu. Skubany...
-
Jednakże wolałbym uwolnienie mojej osoby. - ciągnął dalej
Mefisto. - Wtedy będę mógł odpowiedzieć na pytanie, gdyż, jak
się domyślasz, ta pozycja nie jest zbyt przyjemna.
Nie
myśląc o „przyjemnych pozycjach”, Kuuhaku rzucił rudzielcem
prosto na schody, tak jakby ten nie ważył więcej od torebki
herbaty. Białowłosy nigdy nie uznawał hierarchii, nawet wśród
diabłów, toteż nie miał zamiaru okazywać szacunku komuś, kto
bezceremonialnie włamał się do jego umysłu, nawet jeśli
napastnik był jako takim księciem. Z drugiej strony bawiło go
nieco przerażone spojrzenie Tsukiego, którego zaskoczył taki
sposób traktowania jego wuja.
-
To gadaj, ryży gnoju, co masz do powiedzenia.
Mefistofeles
z lekkim trudem wstał na nogi. Siła tego przystojniaka z długimi
włosami imponowała mu, lecz jeśli tak dalej pójdzie, będzie
musiał coś zrobić z tą niesubordynacją. Coś bardzo
nieprzyjemnego.
-
Więc tak: muzyka miała ułatwić mi dostęp do utajnionej części
waszych umysłów, bo tam znajduje się to, czym tak się
interesujecie. Jednakże – westchnął głęboko, wręcz teatralnie
– jesteście tak niezgrani ze sobą, że dotarcie do tamtego
miejsca jest niemożliwe.
-
Co to znaczy: niezgrani? - nieśmiało odezwała się Elda. Ale znała
już odpowiedź.
-
Jak długo będziecie w niezgodzie, droga anielska panienko, tak
długo dostęp do tego obszaru pozostanie niedostępny. - Mefisto
rozłożył ramiona, nadal nieco dramatyzując swoją gestykulację.
- Bardzo mi przykro, ale ja tworzę jedynie iluzje, nie cuda.
Zapadła
cisza, wypełniona zdziwieniem i rezygnacją. Pogodzić Eldę i
Kuuhaku? Tak nagle? Oboje wiedzieli, że nie nastąpi to teraz, a
także prawdopodobnie nigdy później. Żadne z nich też nie miało
na to najmniejszej ochoty.
-
Nic tu po nas. - burknął Kuu. Nie oczekując na zezwolenie czy
protest, obrócił się na pięcie i zwrócił w stronę wyjścia.
Jednakże, zanim Elda zdążyła się ruszyć, zanim Shiro zdążył
objąć dziewczynę w prawie obronnym geście, nastała całkowita
ciemność. Ciemność gęsta, kleista, prawie namacalna. Nie było
wiadomym, czy to działo się naprawdę, czy po prostu odebrano im
zmysł wzroku: przed oczyma mieli tylko głęboką czerń.
-
Myślicie, że zaglądanie do waszych zawszonych umysłów jest
dla mnie jakąś przyjemnością?! Że lubię to robić?! Nie! -
głos Mefistofelesa zabrzmiał we wnętrzu głowy każdego z nich,
straszny, maniakalny, zwielokrotniony. Demoniczny. - Wasze durne,
ograniczone myśli same pchają się przed moje oczy! Widzę je
wszędzie, ciągle! U każdego!
Anielica
spróbowała się ruszyć, jednakże w tej samej chwili stwierdziła,
iż nie czuje żadnej z kończyn. Czy one w ogóle istniały? Może
była już duchem? Jednak teoretyczny brak ciała nie odebrał jej
słuchu.
-
Nawet nie wiecie... Nie macie pojęcia... Jak wielkie to brzemię,
jak bolesne... Oddałem wam przysługę, a wy chcecie odejść bez
zapłaty? Otóż zapłacicie...
-
Współczuję, ale nie mamy ochoty ani czasu na te gierki, ryży
gnoju. - usłyszała gdzieś pełen dezaprobaty głos Kuuhaku.
-
Mówiłem, że przychodzenie tutaj to zły pomysł. - gdzieś obok
niej musiał stać Shiro. - Lecz, niestety, uparliście się jak para
osłów.
-
Chwila moment! - spróbowała odezwać się sama. - To będzie nieco
głupie, Mefisto, jeśli zrobisz coś swojemu siostrzeńcowi, jego -
przełknęła ślinę, lub przynajmniej zdawało jej się, że tak
zrobiła – przyjaciółce i jej rodzonemu bratu? Nikt się nie
wkurzy o to?
-
Błędnie odczytaliście moje intencje. - zachichotał
Mefistofeles. - Nic okropnego wam się nie przydarzy,
o ile grzecznie i pokornie będziecie mi służyć!
-
O, ludzie... - jęknęła Elda. - Shiro, przypomina ci coś takie
zachowanie?
-
Nie chcę o tym teraz mówić. - usłyszała zniesmaczony ton
blondyna. - Raczej radziłbym się zastanowić, jak wybrnąć z tej
sytuacji.
-
Moglibyśmy atakować na oślep – rzucił Kuuhaku obojętnie –
ale za cholerę nie wiem, gdzie ryży gnojek stoi.
-
Fakt, to utrudnia zadanie, ale nie uniemożliwia go.
-
Mówisz, Tsuki? To jaki jest pla...?
-
MILCZEĆ! - ryknął poirytowany Mefisto. Ciemność jakby
zadrżała. – NIGDZIE SIĘ STĄD NIE RUSZYCIE!
-
Zluzuj portki, ryży! - zaśmiał się Kuu, ale po chwili dodał. -
Ale nie w TYM sensie...
-
Więc chcecie go zaatakować, chłopaki? - Elda wreszcie dołączyła
do rozmowy, zaskoczona i zarazem przerażona spokojem, z którym
dwójka diabłów omawiała sposób swojego działania, i to tuż pod
nosem oprawcy. Czuła się zdezorientowana. - Przecież my nie
mamy... nie mamy ciał!
-
To tylko iluzja, Eldo. Jeśli sobie uświadomisz ten fakt, będziesz
wolna.
Uspokoiła
się. W tej chwili głos Shiro, który łagodnie rozbrzmiał w jej
uchu, był wszystkim, co chciała słyszeć; sprawiał, że drżała.
A to oznaczało, że jej ciało nie zniknęło, że ciągle w nim
jest! Nawet poczuła zimną kolbę muszkietu w pod dotykiem swoich
chudych palców.
-
Dobra, chłopaki. - uśmiechnęła się do siebie. - Pozwólcie, że
ja się tym zajmę!
Nie
wiedziała gdzie. Nie miało to zresztą znaczenia. Zignorowała
dźwięk skrzypiec, który nagle włamał się do jej umysłu, chcąc
nim zapanować. Strzeliła.
Z
jakiegoś powodu wiedziała, że tak będzie. Wystrzał zalśnił
błękitem, mocniej niż zazwyczaj. Zdarzyło jej się to po raz
drugi, ale tym razem nie była zaskoczona. Będzie musiała się
dowiedzieć, czemu tak się dzieje. Ale nie teraz. W tej chwili może
dziać się, co tylko zechce.
Ciemność
zadrżała od uderzenia. Ale w co ładunek uderzył, ciężko było
zgadnąć. Muzyka utraciła swoje brzmienie, a błękit objął
wszystko i nic. Nagle ogarnęła ich oślepiająca jasność. Elda
zaczęła się martwić, że jej anielska moc, tajemniczo nader
wielka, skrzywdzi innych. Lecz tak się nie stało.
Światło
wróciło do natężenia, jakie dają kryształowe żyrandole. Jeden
taki zwisał z równie ozdobnego sufitu. Elda nieco zachwiała się
na nogach. Znajdowała się w dość przepastnej, ładnej sypialni,
wystrojem przypominającej komnatę Mefista, w której dopiero co
byli, jednak na pewno nie było to to samo pomieszczenie. Nie stała
tutaj taka armia instrumentów, zwyczajnie by się nie zmieściła.
Fortepian i tak zajmował prawie ćwierć powierzchni pokoju, a całą
resztę meble, sztalugi i blejtramy, łoże oraz standardowe meble,
jakie można znaleźć w każdej sypialni.
Ulgą
dla dziewczyny był widok Kuuhaku i Shiro, nieco osłabionych, jednak
nadal żywych, chociaż strzał musiał ich zwalić z nóg. Za to na
łóżku leżał prawdopodobnie nieprzytomny Mefistofeles.
-
To było interesujące, Eldo. - pochwalił blondyn, usiłując wstać.
Musiało kręcić mu się w głowie.
-
Tak, bardzo. Niech tego już więcej nie robi! - warknął Kuu. -
Przynajmniej ryży „odleciał”... I w ogóle, co to za miejsce?
-
Elda zniszczyła barierę Mefistofelesa. - stwierdził śniadoskóry.
- Więc nie jesteśmy już pod jego wpływem.
-
Oh... ś-świetnie... - jęknęła anielica. - I co teraz robimy?
-
Proponuję – Shiro niepewnie spojrzał na bezwładne ciało swojego
wuja – wiać.
Pospiesznie
otwarty portal pozwolił im zniknąć z „miejsca zbrodni” i
znaleźć się pod bramą pałacu Tsukich. Nie był to jednak zbyt
dobry pomysł, bo przewalał się tam tłum diabłów handlarzy i
kupców tak gęsty, że omal nie zmiażdżył pod swym naporem dwójki
diabłów i anielicy, jednak ta była w jakiś sposób przez nich
chroniona. Teraz dopiero sobie uświadomiła, że przez cały ten
czas zwiedzała tę ogromną posiadłość od środka, ale nigdy nie
widziała jej z zewnątrz. Gdy tylko się rozejrzała, odczuła
lekkie zawroty głowy, podobne do tych, które wywoływała muzyka
Mefistofelesa. Dotarło też do niej, czym tak naprawdę jej Piekło,
a o jego formie słyszała tylko w plotkach.
Więc,
gwoli wyjaśnienia, Czeluść, Otchłań czy po prostu właśnie
Piekło było niczym innym niż kompleksem setek jaskiń ciągnących
się w nieskończoność w bliżej nieokreślonych podziemiach.
Wrażenie robiły rozmiary tych jaskiń, wysokie i szerokie na
dziesiątki kilometrów. To wystarczająca ilość miejsca by
pomieścić dzielnicę, posiadłości, a nawet całe miasta.
Pałac
znajdował się w jednej z tych średniej wielkości grot. Nie
potrzebował nadmiernej ilości miejsca. Brama i zdobiony front
pałacu zostały wyryte w litej skale, a cała jego reszta, ogrom
komnat, korytarzy i sal: w jej głębi. Do wejścia prowadził długi
na kilometry i szeroki na metrów setki most z solidnego, czarnego
kamienia. Elda niepewnie spojrzała za barierkę. Pod nimi wiła się
rzeka bulgocącej magmy.
-
Jak wylecisz, to nie będę cię łapał. - usłyszała Kuuhaku tuż
nad swoją głową.
-
Nie potrzebuję twojej pomocy. Shiro, dlaczego nie przeniosłeś nas
od razu do środka?
-
Wybacz. - zmieszał się blondyn stojący zaraz obok niej. - Nieco
spanikowałem.
-
No, no! Ultra-spokojny Tsuki stracił nad sobą kontrolę! Czekaj,
wpiszę to do swojego kalendarza. - zadrwił białowłosy.
-
Jak się nie uciszysz, to sam cię zepchnę tam na dół. - rzucił
Shiro. - O ile oczy mnie nie mylą, matka skrzydeł ci nie dała.
Elda
i Kuuhaku zastygli i po raz pierwszy spojrzeli w swoją stronę.
Wspomnienie matki sprawiło, że fakt ich pokrewieństwa nagle stał
się bardzo bolesny i irytujący. Dziewczyna zauważyła, że jej
brat jest równie zniesmaczony, ale również, co stwierdziła z
ulgą, przerażony jak ona.
-
Przepraszam... znów się zagalopowałem. - jęknął blondyn.
-
Nie to nic. Nie ma o czym gadać. - ucięła anielica. - Wracamy do
domu. A mój braciszek też powinien... Zniknąć mi z oczu.
Był
zaskoczony, wstrząśnięty, wściekły, a gdyby tego było mało,
zaczęło mu się kręcić w głowie. Kuuhaku nieco zbyt gwałtownie
zatrzasnął za sobą drzwi swojej klitki, czym przestraszył
puchatego kotka, który smacznie drzemał na poduszce. Zwierzak podskoczył
i miauknął w przerażaniu. Diabeł natychmiast zrozumiał swój
błąd i troskliwie wziął malca w ramiona. Czuł, jak pod sierścią
w przyspieszonym tempie bije serduszko.
-
Znowu musisz mi wybaczyć, mały. Po prostu mam kiepski dzień. -
chłopak położył się na wznak, wykończony myślami, a kotek
ufnie zwinął się na jego brzuchu, pomrukując cicho.
Nie
pamiętał nawet ich twarzy, nie potrafił przypomnieć sobie barwy
ich głosu. Rodzice odeszli z jego życia już dawno temu i nie
zajmowali w jego pamięci żadnego ważnego miejsca. Kuu nawet nie
miał nawet specjalnie czasu, by myśleć o swojej matce czy ojcu.
Wiedział tylko, że jego wspomnienia z pierwszych lat dzieciństwa
były wspaniałe, ale nagle... Nawet nie potrafił dokładnie
powiedzieć, co się stało. Gdzieś na dnie umysłu świtało mu
wspomnienie zapłakanej matki, a zaraz później: brudne ulice
obrzeży Piekła. Nigdy nie dowiedział się, jak się tam znalazł.
Był wtedy mały, chudy i słaby. Z lekkim uśmiechem wspomniał
obraz samego siebie, nieumiejącego nawet unieść swojej stalowej
broni. Szukał swojego domu wszędzie, ale nie potrafił go znaleźć.
To była dziwna sytuacja, przerażająca i rozpaczliwa dla małego,
mentalnie pięcioletniego diabełka. Jednakże szybko wziął się w
garść, przestał wracać do tego, co było i czego już nie
odnajdzie. Stał się nieufny wobec innych, samowystarczalny, lecz
tylko na tyle, na ile pozwalały mu warunki. Szwendał się po
brudnych rynsztokach tu i tam, od czasu do czasu kradnąc niewielkie
ilości jedzenia, by nie umrzeć z głodu, a w tamtym czasie niewiele
do tego brakowało. Chociaż dobrze pamiętał, jak nazywali się
jego rodzice, jego własne imię zaczęło się rozpływać w
świadomości, a siostrzyczki całkowicie gdzieś przepadło.
Pamiętał tylko, jak jakaś banda roześmianych Azjatów przeszła
obok niego, kiedy kulił się wygłodniały w cieniu jakieś rudery.
Nie rozumiał ich mowy ani trochę, ale zapamiętał słowo, które
jeden z nich wypowiedział, przyglądając się osłabionemu chłopcu
w łachmanach jak małpie w zoo: „Kuuhaku”.
„Pusty”.
Tak, wtedy w oczach miał tylko pustkę. Zaczął sam na siebie mówić
w ten sposób, a „Elyah”, który żył kiedyś radośnie w
ciepłym rodzinnym domu, umarł śmiercią naturalną.
Nie
wiedział dokładnie, kiedy to się zaczęło. Jakiś bogacz
zainteresował się nim. Zapewne zobaczył, jak kradnie jabłka ze
straganu i znika w norze kilka przecznic dalej. Mężczyzna czasem go
zagadywał, czasem tylko towarzyszył, a nawet przynosił jedzenie,
ale w swojej upartej nieufności Kuu nie odzywał się ani słowem,
wręcz ignorował tego diabła. Po jakimś czasie tamten przedstawił
się jako Silencio, ale na chłopcu nie robiło to najmniejszego
wrażenia. Widział tego czarta co kilka dni, starając się go
powoli unikać. Aż doszło do przełomu.
To,
że jabłka znikały ze straganów w okolicy, było już wiadome.
Ktoś najął szajkę przypakowanych diabłów, by nieco
przytemperowała złodziejaszka. Nieco. Jednak dla nich to był tylko
pretekst, by się zabawić. Bez problemu zauważyli małego,
białowłosego diabełka, który na ich widok uciekł w popłochu z
tuzinem jabłek w rękach. Nie ważne, jak szybko uciekał, jak
rozpaczliwie chciał się schronić: osaczyli go, skopali, pobili.
Teraz nie stanowiłoby to dla niego problemu: jego skóry nie da się
uszkodzić ani przebić, ale wtedy ta zdolność była w stanie
jedynie zalążkowym, co uratowało go od utraty życia. Mimo
wszystko do dzisiaj nie wiedział, jakim cudem udało im się wyrwać,
jednak nie na długo. Dopadli go na krańcu dzielnicy, przy przepaści
nad jeziorem lawy. Pamiętał, że mieli psa. Coś, co miało
wyglądać jak pies. A może dzik? Jedynym pewnikiem było, iż to
stworzenie miało mocne szczęki. Banda ze śmiechem patrzyła, jak
to stworzenie bestialsko wgryza się w ogon diabełka i szarpie z
całej siły. Kazali mu trzymać go w ten sposób nad urwiskiem i
gryźć tak długo, aż włókna puszczą i dzieciak zleci. Kuuhaku
nie wiedział, co się dokładnie wtedy działo. Krzyczał z bólu a
oczy miał pełne łez. Wiedział, że zaraz zginie. Jedyne, czego
chciał, to wrócić do mamy, do taty.
Stał
się cud. Kolec ogona nie wytrzymał i rozdarł się. Chłopiec
zaczął spadać, w duszy dziękując, że to już koniec, z drugiej
strony nie chcąc umierać. Jednak ktoś go złapał. Czyjeś ramiona
przycisnęły go do siebie, ale przez załzawione oczy nie widział
wiele. Gdzieś tam majaczył jego zakrwawiony ogon i... jeszcze
więcej krwi?
Z
czasem dowiedział się, co się stało. Uratował go Silencio, który
we wściekłości pokroił bandytów w plasterki. Wtedy nie
zastanawiał się wiele. Zabrał znajdę do swojego domu, dając jej
nowe życie i zaskarbiając sobie dożywotnią wdzięczność
chłopca...
Kuuhaku
zamrugał. Musiał przysnąć, tak jak kotek, którego ciężar i
ciepło czuł wyraźnie. Coś go jednak wybudziło.
Po
raz kolejny rozbrzmiało pukanie do drzwi.
========
Było dość dobrze? Było?
Mam nadzieję. A teraz stała część programu! Galeryja! =D (z takimś jakimś akcentem...)
Poświęcona (w stosunku do diabła to kiepskie słowo) Mefistofelesowi!
Temat, który stworzyłam w... lutym? Ta, w lutym. Nieco z opóźnieniem zrobiłam PV, ale to nic.
W sumie, Mef to fajny chłopak. Tak, nie?
Piosenka kierowana do osoby, która jeszcze nie ujawniła się w opowiadaniu. Ale będzie, za rozdziała czy dwa. Jak Elda i Kuuhaku się dogadają...
Przy okazji, tych piosenek tematycznych jest więcej, ale nie mam dostatecznie dużo weny, siły i ogółem nie nadążam z robieniem do nich filmów. No, niestety.
Zdradzę jeno tytuły.
Ryuu wo oikaketeita - temat Eldy
APPLEBOY - temat Kuuhaku (po tym rozdziale to chyba jest jasne)
The Child of the Garden - temat Silencio. Art i coś na wzór klipu zostało zrobione miesiące temu ale... nie wrzucam bo nie.
Wychodząca ostatnimi czasy nowa seria Sailor Moon ma kreskę bardziej odpowiadającą oryginałowi. Niestety, ale tak się już teraz nie rysuje. Sorki. I jeszcze większe niestety, bo to mnie zainspirowało. Boże święty, ta słodycz jest bolesna... Odbijmy sobie to jakoś!
Tak lepiej. Sto razy lepiej. I właśnie dlatego Mefisto nie powinien się uśmiechać.
Koniec, kropka.
A teraz coś całkiem z innej beczki! =D
uhhh ta dupka... =D
więcej na moim dA :3 (link po lewej, zgodnie z nowym szablonem. właśnie, widzicie? nowy szabloon! =D)